Tego dnia poranna dyskusja w kancelarii przybrała niebezpieczny kierunek:
– Wszystkie narody świata się do czegoś przydają – powiedział leśniczy Zdzisio – Tacy Francuzi na przykład wymyślili gilotynę, która ma wiele praktycznych zastosowań, chociażby w biurze.
– Wymyślili też szambo – podchwycił podleśniczy – Które ma wiele praktycznych zastosowań. Chociażby w biurze.
– Włosi to niezrównana kuchnia – ciągnął dalej leśniczy – Nawet Szarik lubi pizzę. Wymyślili też Pierdolino.
– Chyba Pendolino – zapytała stażystka Marysia.
– Być może – zgodził się leśniczy – My Polacy wymyśliliśmy niezrównaną acz zrównoważoną, wielofunkcyjną i tam takie rzeczy gospodarkę leśną, co stawia nas w pierwszym rzędzie wśród narodów świata, bo nawet w Ameryce nie ma takiej gospodarki. A propos Amerykanów to oni dali światu Elvisa Presleya i to jest ich wkład w światowe dziedzictwo.
– I bombę atomową, nie zapominajmy o niej! – dodał podleśniczy podnosząc do góry palec wskazujący.
– I ajfony!- powiedziała stażystka Marysia głaszcząc wyświetlacz swojego smarkfona – To zdaje się najlepszy ich wynalazek! Wiekopomny!
– To się jeszcze zobaczy – spokojnie odparł leśniczy – Gramofony też były niegdyś popularne.
– Murzyni zaś wymyślili rozmaite rodzaje muzyki! – powiedziała stażystka po chwili namysłu.
– Murzyni zdaje się nie są narodem – podrapał się w głowę leśniczy.
– Jak to?- zdziwiła się stażystka – Skoro my Polacy jesteśmy, to dlaczego oni nie mogą być?
Na tak postawione pytanie, nie udawało się znaleźć leśniczemu przez dłuższy czas ani sensownej, ani tym bardziej logicznej odpowiedzi. Każdy argument wydawał mu się nie dość dobry by przekonać stażystkę Marysię, zwłaszcza że od rana wydawała się być pod wpływem jakiś substancji.
– Chciałbym jednak wrócić do głównej mojej myśli – powiedział w końcu po dłuższej chwili milczenia – Wszystkie narody świata są do czegoś potrzebne i przydają się generalnie, natomiast cały poranek zachodziłem w głowę, do czegóż u licha przydają się Niemcy?
Stażystka chciała szybko coś odpowiedzieć, zwłaszcza że jej Wuj Naczelnik nazywał się Niemczyk, ale tylko otworzyła usta i wszystko co miała do powiedzenia na temat sąsiadów zza Odry umarło zanim się narodziło.
Podleśniczy też myślał. Nawet miał kilka pomysłów, ale za bardzo wiązały się z II Wojną Światową i mogły się okazać za bardzo ekstrawaganckie.
Zapadała cisza.
– A tablice Schwappacha? Te do określania zasobności i przyrostu drzewostanów? Ten Schwappach zdaje się był Niemcem?– zapytał nagle podleśniczy.
– Owe tablice to kolejny dowód na to, że nie ma w zasadzie żadnej istotnej rzeczy, dzięki której można pomyśleć, że Niemcy do czegoś są potrzebni – powiedział leśniczy Zdzisio i miał to naprawdę na myśli.