– Dlaczego nas leśników tak nie lubią? –zapytała się stażystka Marysia pogryzając pestki słonecznika i beztrosko spluwając łupinami wkoło.
– Sprawa jest prosta – wzruszył ramionami leśniczy Zdzisio- Ma to nawet jakieś psychiatryczne uzasadnienie. My leśnicy sami się nie lubimy, więc jak tu oczekiwać żeby lubił nas ktoś z zewnątrz?
– Jak to się nie lubimy?- splunęła poważnie stażystka.
– Normalnie – pogładził bujne wąsy leśniczy Zdzisio – Ja na przykład nie lubię wszelkich derektorów, kilku nadleśniczych…
– Bo tylko kilku znasz- wtrącił podleśniczy.
– Słusznie – zgodził się leśniczy – Zastępcy nie cierpię, a o inżynierze to już nawet nie wspomnę, o tej kanalii, co by tylko na mnie notatki służbowe pisała, gad jeden! Żeby go tak wymłóciło…Tfu! No i cała ta antypatia wraca do nas, niższego szczebla Służby Leśnej, ponieważ nie da się zauważyć, że wszyscy ci, których tak pięknie wymieniłem, aż się trzęsą z obrzydzenia, patrząc na leśny motłoch!
– Chyba leśniczy przesadza- machnęła ręką stażystka – Mój Wuj Naczelnik uwielbia spędzać czas w gronie leśników pośledniejszego sortu.
– A kto by nie lubił jak mu nadskakują i wazelinują?– prychnął leśniczy- Ale spytaj się go czy podleśniczy to dla niego taki sam człowiek jak on? Ulokuje go gdzieś całkiem nisko na drabinie ewolucyjnej. I to niekoniecznie pośród ssaków naczelnych.
– Każdy podleśniczy może zostać derektorem – filozoficznie powiedział podleśniczy – Role się mogą odmienić.
– Role się mogą odmienić, ale jak tylko taki podleśniczy zostaje derektorem, odbija mu szajba jak całej reszcie elity – podsumował dyskusję leśniczy Zdzisio i zabrał się za układanie pasjansa.
Peter Ustinov zagrał najlepszego Nerona i nawet Michał Bajor nie zagrał lepiej. Sam Neron mógłby wiele powiedzieć, jak bardzo nie lubił i miał w pogardzie ludzi ze swojego dworu. Analogia z Derekcją możliwa, choć niekonieczna (wszyscy wiemy jak jest).