Główna Księgowa Żanetka nie miała pojęcia o księgowości. Ani o tym co trzeba wpisać po stronie “winien”, ani tym bardziej po stronie “ma”. Nie miała pojęcia co to VAT, PIT czy jak się rozlicza delegację. Nie posiadała żadnej wiedzy w zakresie księgowania. Nie miała nawet pojęcia czym zajmuje się firma w której pracuje i na pytanie gdzie pracuje, odpowiadała wybałuszając oczy:
-Gdzieś kuźwa w lesie…
Kiedy w rozmowie ze swoim wujem prałatem poruszyła temat swojej niewiedzy, wuj prałat roześmiał się dobrodusznie:
-Ty Żanetka durnia nie walaj! Cała ta księgowość pełna bab, które wszystko za ciebie wykonają! Ty tylko podpisuj i pieczątkę wal, gdzie należy! Nie możesz tylko pokazać, że jesteś głupia jak noga stołowa. To wydać się nie może! Nic tam nie odzywaj się i czepiaj się bzdur: kapuczyno ci przyniosą za zimne – mordę piłuj! Brudno na biurku – awanturę rób! Przecinek w piśmie postawi ktoś w gównianym miejscu – kolejny eksces! Cały czas stan podwyższonego napięcia! Jak będziesz czepiać się pierdół i durnot, to oni poważne sprawy już tak zrobią, że będzie dobrze! I mina odpowiednia! Kompetencja aż musi bić z twarzy! No kompetencję to ty chyba umiesz naśladować, hę?
-A skąd ja wiedzieć mam, gdzie przecinek dobrze postawić? – przełknęła ślinę Żanetka.
-Nikt tego nie wie, więc jak się przypier… Ten… tego… Jak mordę odpowiednio wydrzesz, zaraz wszyscy zrozumieją, że to ty masz rację!
-A jak nadleśniczy przyjdzie i coś będzie próbował się doczepić, to zaraz z pazurami do mordy jemu i wrzeszcz, że molestuje! Że na twoją niewinność czyha!
-Jaka niewinność u mnie, skoro ja już trzy porody odbyłam?- czknęła Żanetka, na co wuj prałat machnął ręką.
– Nadleśniczy jest typem bez świetlanej przyszłości w lesie, ale zanim nasz Grzesio zawodówkę skończy i będzie mógł nadleśniczym zostać, trochę czasu minie – tłumaczył prałat.
-Toż on za mechanika uczy się! – podrapała się po kołtunie Żanetka- No i znowu nie zdał do klasy następnej.
-Jeden czort na co on się uczy! Jakbyśmy mieli dojścia w żegludze, to na kapitana byśmy go wykierowali, a tak niech w lesie siedzi! – zaśmiał się wuj prałat- A ty nad tym nie dumaj, bo cię głowa rozboli i znowu do zakładu trzeba cię będzie zawieźć!
Toteż Żanetka splunęła na wszystkie zabobony i gusła związane z wykształceniem, wiedzą czy doświadczeniem i księgowała tak wesoło, że aż trzy baby nowe trzeba było w nadleśnictwie zatrudnić, żeby tylko bardak opanować.
Kiedy w księgowości pojawiał się nadleśniczy, Żanetka spluwała na podłogę, klęła na cały głos i wrzeszczała, że biją i gwałcą. Słowem zapanowała tam taka kultura i oświecenie, jak to bywało w dawnych czasach, jeszcze przedogiennych.