Baba najlepszym inżynierem!!!

Baba jest najlepszym inżynierem nadzoru. Nadleśniczowie niechętnie wybierają baby na to stanowisko, ponieważ baba potrafi wyniuchać takie rzeczy w lesie, o jakich nie śniło się twórcom “Ustawy o lasach”. Wszyscy wiemy, że porządny inżynier nadzoru ma znaleźć to co ma znaleźć, a nie co innego. 

Baba jest czujna, chytra, oko ma jastrzębie, szpony orle, nienawykłe do wypuszczania ofiar ze śmiertelnego uścisku. 

Baby na nic się nie nabierze. “Nie idźmy tam, tam żmije” – powie kontrolowany, ale baba tym bardziej tam pójdzie, zwłaszcza, że żadna baba żmij się nie boi. 

Baba nie jest jak większość inżynierów nadzoru rodzaju męskiego- rozedrganym emocjonalnie, niestabilnym psychicznie pięknoduchem. Jakby co dopiero z Wersalu go wypuścili, gdzie hasał w pludrach, żabotach i getrach, intrygując i knując w swoim zniewieściałym towarzystwie.  

Baba umysł ma chłodny i kalkuluje lodowato. 

Baba nie ulega słabościom. Nie ulega czułym słówkom i namowom. Nie brnie w żadne leśne romanse i idiotyczne przygody spod znaku wyleniałego Amora.  

Nie to co większość inżynierów nadzoru rodzaju męskiego, którzy tylko patrzą, żeby dać ujście chuciom, żądzom i chorym popędom. Tylko jedno im w tych pustych łbach! Inżynier mężczyzna cały dzień nic nie robi tylko o jednym myśli. Jak spojrzysz na inżyniera nadzoru w nadleśnictwie, to wiesz dobrze, czym jego łeb zajęty! Baba przenigdy nie przedłoży swoich popędów ponad obowiązki służbowe.  

Baba nie bierze udziału w żadnych procederach korupcyjnych. Możesz babę prosić, błagać, klękać, straszyć, grozić, oświadczać się, łzy rzewne wylewać, baba łapówki nie weźmie. 

Baba nie jest głupia. Niby nie rozumie, niby oko mruży, niby palcem w nosie karuzelę urządza, ale ona swoje wie! Nie to co inżynier nadzoru rodzaju męskiego, który nie rozumie, oko mruży i tak samo wodzi paluchem w nosie i widać po nim, że niczego nie wie, nie wiedział i nie będzie wiedział przenigdy. Dobrze, że mu choć ślina z gęby nie leci. 

Baba wie o czym mówi. Co innego inżynier nadzoru rodzaju męskiego. Plecie co mu tam ślina na ozór przywlekła. Byle dużo. Durny myśli, że jak dużo powie, to mądrze powie. A baba nie mówi, nie mówi, nie mówi, aż w końcu coś powie i wiadomo, że wie o czym chciała powiedzieć, że przemyślała zawczasu. 

Babie nic nie trzeba dwa razy powtarzać. Jest jak owczarek poniemiecki – wystarczy komenda “bierz!” i krew się leje. Nie to co inżynier nadzoru rodzaju męskiego, któremu trzeba powtarzać, tłumaczyć, wyjaśniać, a i tak sporządzi tak niewiarygodnie głupią notatkę służbową, że nawet waran z Komodo napisałby lepszą. Tylną łapą. 

Baba tylko okiem rzuci na papiery i już wie: szachrajstwo! Nie to co inżynier nadzoru rodzaju męskiego. Mamle coś pod nosem, mamałyga, ogląda dokumenty, jakby w alfabecie Brajla były sporządzone i zanim dojdzie tołku, leśniczy sam powie mu co jest nie tak, bo dość ma tego rozmazywania smarków po papierach. 

Baba lepsza na inżyniera, tylko mało bab obecnie na świecie. Czego nie załatwił postęp, to dokończył feminizm, edukacja i antykoncepcja prewencyjna. Prawdziwych bab już tak naprawdę nie ma, a kto inny stał od wieków na straży tradycji i tożsamości całej TZW gospodarki leśnej, hę?!