Lasy Narodowe

-Ekscelencjo!- najstarszy z naczelników wpadł przez drzwi gabinetu derektora, nie zachowując żadnego protokołu, gwałcąc w oczywisty sposób najświętsze, wszechleśne regulaminy i zasady, które nakazują podwładnym padać w progu płaskim plackiem, nie śmiąc nawet podnosić wzroku na suwerena – Ekscelencjo! Minister jedzie! 

-Który?!- zapytał przytomnie Ekscelencja, choć oblicze zbladło mu jak kartka kredowego papieru. 

-No ten niby nasz! Pełnomocny!- odpowiedział naczelnik- Co robimy Ekscelencjo?! 

-Przede wszystkim- walnął w biurko derektor- Niech nikt nie śmie mnie nazywać przy Najwyższym Pełnomocnym Ekscelencją! Najlepiej gęby na kłódkę! Tych najgłupszych zamknąć gdzieś w jakiej komórce, bo przecież cały dzień tylko “ekscelencjo to, ekscelencjo tamto, ekscelencjo może mleczka ptasiego, a może poduszeczkę”! Zdechnąć od tego można! Poza tym udajemy, że wszystko jest normalnie! 

Kiedy przybył czcigodny gość, został w progu przywitany przez derektora w najoczywistszy sposób.  

-Nie lubię kwiatów ja!- warknął Najwyższy Pełnomocnik- Co to ja baba jestem?! 

Po tym nieprzyjemnym zgrzycie, zaprowadzono Pełnomocnego Ministra do ustrojonego odświętnie pomieszczenia. Hejnaliści odegrali rozliczne fanfary na cześć czcigodnego gościa, aż w końcu rozsiadł się on wygodnie i sapnął wymownie. 

-Niedopatrzenie- pokiwał głową Pełnomocny- Wstyd koledzy leśnicy! Wstyd! 

Ekscelencja nawet nie wiedział, gdzie oczy podziać. Miał ochotę kopnąć którego z sygnalistów, ale nie był pewny czy to coś pomoże, zwłaszcza że nie wiedział, co za przewinę ma na sumieniu. 

-A co stało się?- zapytał ostrożnie. 

-Cały kraj jak szeroki i długi, gminy, powiaty, programy szczepień et cetera prześcigają się w podkreślaniu, że oto są nasze, narodowe. Nie jakieś niemieckie czy jerozolimskie, ale nasze, tutejsze, z naszej krwi, dziedzictwo wielu patriotycznych pokoleń! A tymczasem leśnictwo jako element wsteczny, jak to zostało zauważone, w nazwie nie zawiera żadnego pierwiastka narodowego! Ani żadnego innego odniesienia do kraju ojczystego! Nawet wody są polskie, a wy co?! 

-O Jezu- bełkotał ekscelencja- Toż jest, że “państwowe” … 

-Czyli niczyje! – zawołał w gniewie minister do spraw szeroko pojętego lasu- Zawsze tak było! Musimy to raz na zawsze zmienić! Stąd wszystkie nasze problemy! Naród nie wie, że ma jakieś lasy! Naród wie, że państwo ma jakieś lasy! A Naród z państwem się nie utożsamia! Stąd moja propozycja, żeby dyrekcja wyszła z inicjatywą zmiany nazwy instytucji na powszechnie akceptowaną “Lasy Narodowe”! 

-Wszyscy będą myśleli, że to jakaś forma parków narodowych- drapał się po łbie ekscelencja- Czy to słuszne dawać ludziom pretekst do takich podejrzeń? Toż to woda na młyn rozmaitym ekologom i poprawiaczom! 

-Głupiś!- zawołał Pełnomocny Minister- A może ty dyrektorem nie chcesz już  być, skoro cię narodowa nazwa razi, hę?!