Awans panny Marysi

Narada gospodarcza w nadleśnictwie Garłacze dobiegała kulminacyjnego punktu. Gromy padały na tępych, idiotów, wałkoni i wszelką menażerię, która przez przypadek tylko i niezwykłym zbiegiem podłych okoliczności, dostała się na posady w Służbie Leśnej, które w normalnym nadleśnictwie, przysługują istotom cokolwiek bardziej przypominającym choćby neandertalczyków, bo o Homo sapiens nadleśniczy nie chciał nawet wspominać.

Pełniąca obowiązki leśniczego leśnictwa Mazgaje, panna Marysia, ziewnęła szeroko.

– Ale masz chuch!- zauważył półgłosem leśniczy Zdzisio- Wołu by obaliło!

– Cóż się dziwić!- odparła Marysia- Pohulałam wczoraj zdrowo. A z całej higieny porannej, zdążyłam przepłukać usta spirytusem i zagryźć czosnkiem.

– A cóż to była za okazja?- zapytał leśniczy Zdzisio.

– Wuj Naczelnik mnie odwiedził i przekazał radosną nowinę…

– Jaką?- leśniczy Zdzisio otworzył szeroko oczy.

– Zaraz sam się dowiesz!- mrugnęła okiem panna Marysia- Dziś to dopiero pohulamy!

– Cieszę się, że państwu tak tam wesoło- powiedział do nich z przekąsem nadleśniczy- Pragnę jednak przypomnieć, że jesteśmy na naradzie gospodarczej i odrobina uwagi nie zaszkodzi. Plotkujecie, a potem nie pamięta się o ważnych sprawach i wycina gniazda bocianów czarnych, bo się nie wie, że nie wolno!

– To stało się za poprzedniego leśniczego!- powiedziała głośno panna Marysia- Notabene tu obecnego inżyniera nadzoru.

Mazgaj skulił się za stołem prezydialnym.

– Nieważne kiedy- powiedział cierpko nadleśniczy- Ważne, że się stało i należy podkreślić, że dzięki zaangażowaniu pana inżyniera, gniazdo tego niezwykle cennego gatunku, wróciło na swoje miejsce!

– Ale rzeczony bocian, wraz z całą familią, który postradał żywot w owym nieszczęśliwym wypadku,  nie zdecydował się wrócić z zaświatów, pomimo tak spektakularnej odbudowy- złośliwie odparła Marysia- Nie zapomniał pan o czymś, panie nadleśniczy?

– Od dziś zostaje pani leśniczym leśnictwa Mazgaje- fuknął obrażony nadleśniczy- Ale Bóg mi świadkiem, że gdyby coś w kadrach ode mnie zależało…

– Słowa, słowa, słowa!- machnęła ręką panna Marysia- Jak powiada klasyk: nie zwalniaj, bo będziesz zwolniony! A ja z tego miejsca, zapraszam dziś wszystkich na wielką, uroczystą libację. Toteż bierzcie na jutro od razu urlopy na żądanie! Pohulamy! Ha!

I klepnęła leśniczego Zdzisia w ramię z taką radością, na jaką stać jedynie nowo upieczonego leśniczego.