Głos w słuchawce telefonu brzmiał złowieszczo i demonicznie:
-Jego Wysokość Ekscelencja Derektor Jeneralny, wyraził wolę odwiedzenia waszego kurnika, jutro w godzinach porannych. Jednocześnie żąda dyskrecji, albowiem wizyta ma charakter gospodarski, związany z niepokojącymi sygnałami dotyczącymi licznych nadużyć i nieprawidłowości. Jeśli ktokolwiek się o niej dowie, możesz pan być pewny całkowitej degradacji i odwołania.
Kiedy rozmówca rozłączył się, nadleśniczy poczuł, że żołądek podjeżdża mu do przełyku.
Gdyby nauka poważnie zajęłaby się systemem neurologicznym niektórych leśników na stanowiskach kierowniczych, odkryłaby przedziwne i bezpośrednie połączenie ośrodków w mózgu z mięśniami zwieracza, które przekazuje sygnał do rozluźnienia tych drugich liczony w nanosekundach.
Co więcej, wszystkie dolegliwości gastryczne szefa w niepojęcie łatwy sposób przenoszą się na układy trawienne reszty pracowników.
Jednym słowem w nadleśnictwie zapanowała nieopisana sraczka. Czas na przygotowania był tak ekstremalnie krótki, że nie wiedziano od czego zacząć, toteż zaczęto biegać po pokojach nadleśnictwa, lamentować i histeryzować. Nadleśniczy rozkazał palenie dokumentacji, zwłaszcza rozliczeń repelentów i karmy dla ptaków, co od razu wyperswadowano, bo należałoby spalić od razu cały System Informatyczny, co był niewykonalne.
Nakazano błyskawicznie posprzątać śmieci przy głównych drogach dojazdowych, ale przedsiębiorcy leśni, przez lata obrażani i traktowani jako zło konieczne przez pana nadleśniczego, na wezwania leśniczych, odpowiadali niejasno a niedeklaratywnie, obiecując zrobić coś w przyszłym kwartale, zwłaszcza że nikt poza nadleśniczym nie wiedział skąd taka panika.
Między pracownikami poszła plotka, że przyjechać ma co najmniej ordynariusz diecezji, albo jakiś ważny prałat z samiuśkiego Watykanu.
Nadszedł tymczasem ranek dnia następnego.
Pod nadleśnictwo zajechał szary samochód z przyciemnianymi szybami. Zatrzymał się przed drzwiami wejściowymi. Pracownicy nadleśnictwa wstrzymali oddech. Kilka bab w księgowości zemdlało. Nadleśniczy, z trudem powstrzymując wiadome sensacje, wyszedł przed nadleśnictwo witać czcigodnego gościa. Drzwi auta otworzyły się. Zastępca nadleśniczego nie wytrzymał napięcia. Na szczęście od rana chodził w pieluchomajtkach. Z auta wyłonił się najpierw jakiś człowiek, prawdopodobnie szambelan, który otworzył tylne drzwi i wówczas z samochodu wysiadł sam Jego Ekscelencja Derektor. Nawet Słońce przygasło na ten moment. Blask złotych dystynkcji oślepił nadleśniczego, który bełkotał słowa przywitania.
Jego Ekscelencja odezwał się krótko:
-Głodnym!
Oczywiście poprowadzono czcigodnego gościa do sali z suto zastawionym stołem, przy którym usługiwali ubrani w śnieżnobiałe komże leśniczowie.
Ekscelencja posilał się nader długo, nie zaszczycając ani słowem skołowanego nadleśniczego, który zgięty w pół rozkazywał służbie, aby zabierała precz opróżnione półmiski.
-Nie macie czego mocniejszego?!- zawołał szambelan Jego Ekscelencji- Z drogi przecie jedziem niemałej!
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na stole pojawiły się wódki, likiery, samogony i nalewki, które Jego Ekscelencja smakował bez słowa i z miną tak groźną, że jeden z leśniczych-ministrantów doznał paraliżu.
-A bab tu nie macie?!- zapytał pomocnik Ekscelencji.
-Bab?!- wystękał nadleśniczy
-Bab- potwierdził szambelan- Dawajcie je co prędzej i muzykę jaką!
Zgoniono baby. Stały pod ścianą, gapiąc się na Jego Ekscelencję, który nie zaprzestawał konsumpcji.
Baby Ekscelencji nie spodobały się. Szambelan zażądał innych. Znów dzwoniono po przedsiębiorstwach leśnych, ale kiedy zaczęli opisywać baby jakimi dysponują, dano temu spokój.
-Jeśli nie macie bab odpowiednich- groźnie rzekł szambelan- Pojedziemy tam gdzie mają! Nam tylko dajcie odpowiednie ku temu środki, bo Ekscelencja jeździ po całej Polsce incognito i delegacji wypisać nie można na takie krajowe tournée!
Mając wieloletnie doświadczenie Główna Księgowa z miejsca machnęła taką delegację, że szambelan aż pokraśniał z zadowolenia. Delegacje wypłacono oczywiście bez zbędnej zwłoki z kasy nadleśnictwa.
-Znaczy się macie porządek w nadleśnictwie! – poklepał po ramieniu nadleśniczego szambelan- Jego Ekscelencja jest zadowolony i uwag nie zgłasza!
Po czym wsiedli obaj do auta i odjechali.
-Nikomu ani słowa! – wrzasnął nadleśniczy zebrawszy całą załogę w sali- Bo was wszystkich na zbity ryj wywalę! Gady!
-Telefon z derekcji!- oznajmiła w tym samym momencie sekretarka, która wbiegła do sali zdyszana i poddenerwowana.
-Co znowu za siuchty?! – zmieszał się nadleśniczy.
-Panie kolego! – odezwał się głos w słuchawce- Po kraju jeździ jakaś banda przebierańców, która nie zważając na najwyższą świętość jakim jest mundur wyjściowy i najświętsze dystynkcje derekcji jeneralnej, podaje się za Jego Ekscelencję i wyłudza rozmaite korzyści! Miejcie się tam na baczności!