Utalentowany pan nadleśniczy

Narada trwała w najlepsze. Nadleśniczy pieklił się i wściekał, rzucając gromami wściekłych spojrzeń na salę.

Zebrani na naradzie leśniczowie, coraz bardziej pochylali głowy, aż niejeden opierał ją o blat stołu, ponieważ niżej się nie dawało, a włazić pod stół jakoś nie wypadało.

Tylko panna Marysia, pełniąca zaszczytną funkcję leśniczego leśnictwa Mazgaje, znudzona opierała głowę o rękę i patrzyła się na przemawiającego nadleśniczego ziewając ostentacyjnie.

Nadleśniczy przystąpił do ataku na tę jedyną twierdzę na sali, czując, że cała jego pozycja, cały majestat i dostojność szefa jednostki, są w tym momencie bezczelnie podważane przez jej buńczuczną postawę:

– Może pani się nudzi na naradzie?!- zapytał w ów chytry sposób, który ma wstępnie ośmieszyć każdego interlokutora.

–  Coś pan- sapnęła panna Marysia- Taki jest porywający pański opierdol, że nadziwić się nie mogę, jak taki fachowiec w tej wybitnej profesji nie został jeszcze jakim Derektorem, czy innym biskupem… Z czego wnoszę, że ma pan albo coś przeskrobane, albo za małe plecy, albo zdolność opierdalania jest jedynym talentem jaki pan posiada i na awans musi pan jeszcze poczekać.

– Proszę wyjść!- nadleśniczy wyglądał jakby miał za chwilę stracić przytomność ze złości.

– Jeszcze listy obecności nie podpisałam kierowniku- ziewnęła szeroko panna Marysia, po czym naradę zakończono.

Żeb tylko tej elektryki nie było!

– No i ch…jnia wyszła!- zdenerwował się leśniczy Zdzisio, przy czym stuknął pięścią w biurko.

– A coż znowu?- dopytywał się podleśniczy- Reklamacja?

– Guzik tam reklamacja!- zazgrzytał zębami Zdzisio- Wyobraź sobie, że pasożyty z Derekcji będą nowe umowy na prąd podpisywać z energetykami!

– A coż tobie szkodzi umowa?- zdziwił się podleśniczy- Taki już jesteś antysystemowy, że z byle czego raban podnosisz!

– Odezwał się zwolennik dobrej zmiany!- żachnął się leśniczy- O to chodzi, że jak popodpisują nowe umowy, zaraz zaczną węszyć i odkryją, że oto nasz sad i warzywnik są chronione prądem zmiennym, zasilanym prosto ze słupa, z ominięciem licznika!

– Dawno ci mówiłam, że się doigrasz!- zahuczała zza ściany małżonka leśniczego, rosła i postawna Kaszubka- Mówiłam ci, żebyś podłączył to z gniazdka służbowego!

– To jeszcze gorzej durna babo!- wrzasnął leśniczy- Nie daj Zeusie Gromowładny, dowiedziałoby się nadleśnictwo! Co ja w wyjaśnieniu napiszę, hę?!

– Gdyby Mazgaj był mądrzejszy już by się zorientował, co się stało kiedy dotknął siatki!-odhuczała małżonka- Dobrze, że miałam grabie pod ręką i udawałam, że mi się wymknęły z łapsk!

– Wszystko jedno!- denerwował się leśniczy- Przecież mogą odkryć, że i szklarnia całą zimę, prosto ze słupa zasilana! Szlag by ich wszystkich trafił! Pasożyty! Same doktory i inżyniery po tych Derekcjach, a mądrego ani jednego!

I rozjazgotał się na dobre, urągając wszelkiej leśnej zwierzchności, obrażając ją grubym słowem, nie oszczędzając ani matek, ani żadnych innych przodków do piątego pokolenia wstecz.