“Do Nadleśniczego Nadleśnictwa Garłacze
W związku z oszczerczą i kłamliwą notatką służbową inżyniera nadzoru, który tym idiotycznym i bezdennie głupim pismem wystawił sobie świadectwo człowieka nieskończenie durnego i ze szczętem ograniczonego, wyjaśniam co następuje:
-kompletną nieprawdą jest, że w oddziale 102 przez zlekceważenie obowiązków służbowych, stoi nadal gniazdo drzew zasiedlonych przez kornika drukarza; drzewa te stoją niewycięte z powodów o których ustnie informowałem już zarówno Nadleśnictwo jak i Kurię: jeszcze w maju robotnikowi leśnemu Witalisowi S. pośród kilku drzew zasiedlonych przez wiadomego owada, objawiła się tam Matka Boska i nakazała w trybie natychmiastowym, zaprzestania w tym miejscu jakichkolwiek prac związanych z pozyskaniem drewna;
-do czasu wyjaśnienia sprawy, nakazałem istotnie wstrzymać wycinkę w tym miejscu, wiedząc, że wszelkie nieposłuszeństwo, może skończyć się źle zarówno dla mnie, jak i dla kierownictwa nadleśnictwa, gdyż nie igra się z takimi siłami, co wykorzystał kornik skrupulatnie, wyprowadzając drugą i trzecią generację, kilka rójek siostrzanych i żerów uzupełniających, czego efekty rzeczywiście można oglądać na zdjęciach wykonanych, zresztą nieudolnie i w sposób urągający sztuce zdejmowania ujęć fotografcznych, przez w/w inżyniera nadzoru;
-dopiero pod koniec sierpnia, kiedy było już za późno, dowiedziałem się pokątnie, że pojawienie się Matki Boskiej, było bluźnierczą akcją, zaplanowaną przez naszego miejscowego ekoterrorystę, podlaskiego “Carlosa” i bin Ladena w jednym, Henia Małankę, który wykorzystując swe naturalne przymioty charakteru tj. pokrętność, zaprzaństwo i manipulanctwo, oraz w nie mniejszym stopniu naiwność robotnika Witalisa S., przebrał się za Najświętszą Panienkę i w ten ohydny i podstępny sposób, wykorzystując wiadome i obecne trendy w TZW gospodarce leśnej, wymusił wstrzymanie walki z kornikiem;
-niestety, w w/w wydzieleniu zaczęły pojawiać się pierwsze pielgrzymki, których przebieg nie jest w żaden sposób ze mną uzgadniany, przez co, w żaden sposób nie jestem w stanie zadbać o stan sanitarny w/w wydzielenia, ponieważ istnieje ryzyko zakłócenia praktyk religijnych, co jest w tych czasach zagrożone karami wynikającymi z odpowiednich paragrafów, o czym wiedzą nieomalże wszyscy, poza zidiociałym ze szczętem inżynierem nadzoru, który powinnien ponieść surowe konsekwencje pisania pism służbowych opierających się na świadomym fałszowaniu faktów i rzeczywistości;
-I jak?!- zapytał leśniczy Zdzisio podleśniczego- Może być?
-Ja bym tego nie wysyłał podpisawszy- przełknął ślinę podleśniczy- Dużo tam faktów podrasowałeś za bardzo.
Stażysta Ottokar, biegły w sztuce pisania donosów i paszkwili orzekł, że pismo nie wykracza zasadniczo poza ramy przyjęte przez takie pisma, choć dodałby coś jeszcze o rażącej pogardzie w/w inżyniera, okazywanej dla odpowiednich przepisów prawa kanonicznego, biorących wszak górę nawet nad instrukcjami ochrony lasu.
-Musimy jechać po bandzie.- westchnął leśniczy Zdzisio- A że moja małżonka, rosła i postawna Kaszubka, właśnie poszła tam z pielgrzymką, więc większość faktów się zgadza.
-To ona nie wie nic o Heniowym szalbierstwie?!- zdumiał się podleśniczy.
-Wie też o innych, a mimo wszystko nadal jeździ po całej diecezji na rozmaite odpusty- westchnął leśniczy Zdzisio.