Było miło

Stażysta Ottokar Sęp-Zgnilski, siedział w kancelarii całkowicie osowiały 

-Czego mażesz się zdurniały ze szczętem praktykancie? – huknął leśniczy Zdzisio. 

-Ministra, najlepszego ministra w całym rządzie, najlepszego ministra od czasów komunistycznych, tak po prostu, przy okazji durnej rekonstrukcji, którą sprowokowały wiadome środowiska do spółki z LGBT, odwołuje się…- wyrzekł zbielałymi ustami Ottokar. 

-A wraz z nim całą czeredę wujów z ministerstwa- zgodził się leśniczy- Jest to proces naturalny i nieubłagany. A potem kolej na derekcję, potem na derekcje w terenie, nadleśnictwa, leśnictwa, a potem wezmą się za zgniłych moralnie stażystów. Trza się było uczyć historii leśnictwa, wyciągać z niej chytre i pożyteczne wnioski, to byś teraz nie żałował pisania swoich kretyńskich paszkwili i kłamliwych denuncjacji na przełożonych.  

-Cóż ze mną będzie?!- jęczał stażysta- Moja świetlana kariera zostanie całkowicie złamana przez nieodpowiedzialnych polityków, którzy wojując ze sobą na górze, wyrządzają krzywdę rzeszy ambitnych, zdolnych i gotowych na najwyższe poświęcenia w ramach TZW gospodarki leśnej! 

-Nie lękaj się- pocieszał go leśniczy- Akurat twoje wstrętne cechy charakteru, jak nieumiarkowanie w donoszeniu, oślizła służalczość, fałszywość i dwulicowość, zawsze się komuś w ramach szeroko pojętej gospodarki zasobami leśnymi przyda. Musisz jeno swoje odczekać. 

-I odszczekać- splunął fusami od Najświętszej Kawy Kancelaryjnej podleśniczy, zwolennik niezbyt drogich używek, parków narodowych i wypowiedzenia umowy konkordatowej z pewnym niewielkim państwem leżącym na terenie Rzymu. 

Wajrak na Sądzie

Leśniczemu Zdzisiowi przyśnił się Sąd Ostateczny. Zawsze tak bywało, kiedy na wieczór spożywał golonkę, ale tym razem przyśniony koszmar był wyjątkowo nieprzyjemny. 

Oto stał w długiej kolejce pracowników służb leśnych wszelkich epok i krain świata, zaś hen przed nim, na wzgórzu stała trybuna, a za nią Wiadomy Skład Orzekający. 

Po drodze leśnicy mijali kotły i kadzie ze smołą, w których cierpieli męki już osądzeni. Pełno tam było jęków i zgrzytania zębów.  

Kolejka posuwała się wartko. Widać, że sprawy rozstrzygano bez niepotrzebnego zagłębiania się w szczegóły. Pośród członków składu orzekającego, leśniczy Zdzisio ujrzał z niemałym zaskoczeniem samego Adama Wajraka. Kiedy przyszła kolej leśniczego Zdzisia, ten od razu usiłował podważyć legalność trybunału: 

-Jestem niewierzący! – oznajmił leśniczy, czym wywołał niemałe rozbawienie wśród członków składu. 

-To nas nie interesuje- odparł Przewodniczący- Gdyby rozważać kto wierzący, kto niewierzący ugrzęźlibyśmy na dobre w procedurach. Proces ma być przeprowadzony sprawnie! 

-Żądam wykluczenia ze składu orzekającego Adama Wajraka! – powiedział leśniczy. 

-To nasz najlepszy biegły!- prychnął Przewodniczący, a siedzący po jego lewicy Wajrak, zachichotał tryumfalnie- Oddalam ten idiotyczny, wręcz kretyński wniosek, godny jedynie ubolewania nad głupotą wnioskodawcy, jako całkowicie bezzasadny! 

-Wypełniałem jedynie polecenia służbowe otrzymywane zresztą na piśmie! – bronił się leśniczy. 

-Dajcie spokój! – zaśmiał się złowrogo Przewodniczący- Gdyby tak patrzeć na sprawy zależności służbowych, całe Niebiosa pełne byłyby esesmanów wypełniających pisemne rozkazy tego zwyrodnialca… Jak mu tam było… 

-Schicklgruber – podpowiedział Wajrak. 

-Właśnie… 

-Do kotła z nim! – zawołał Wajrak wskazując na leśniczego. 

-O Jezu! – wystraszył się leśniczy. 

-Tu u mnie nie szukaj teraz protekcji! – zawołał Zastępca Przewodniczącego- Morderco drzew! 

-Chcę dodatkowo przypomnieć, że to pijak! – zahuczał znajomy głos. 

Leśniczy Zdzisio wiedział, że przepadł ostatecznie, albowiem pośród członków Trybunału, siedziała jego małżonka, niebywale rosła i postawna Kaszubka. 

-Dzidek wstawaj!- huczała jej głos- Wstawaj! Jakiś przewoźnik po drewno przyjechał! 

-Na Jowisza!- bełkotał leśniczy- Jestem niewinny! 

-Wszyscyście niewinni, herody- gderała małżonka- Wstańże i jedź wydaj drewno, bo przecie stoi dureń i trąbi pod płotem. Szarik już sztachety zaczął wyrywa

Nic stałego na tym łez padole…

Ekscelencja przechadzał się korytarzem derekcji. Na schodach natknął się na dwie sprzątaczki, które hardo i butnie szorowały podłogę, nie okazując ani przestrachu, ani lęku. 

Ta buta zaskoczyła Ekscelencję. Zazwyczaj wszyscy jego podwładni rzucali się na najniższy z najbliższych poziomów i trwali w takiej pozycji, póki nie przeszedł, albo łaskawie pozwolił na jej zmianę. 

-Co wy baby!?- zawołał zdumiony. 

-Podłogę myjem- odpowiedziały zgodnie z prawdą. 

-Czego wy nie boicie się mnie?!- wrzasnął- Wiecie kto ja jestem?! 

-Usłyszelim też o rekonstrukcji rządu- odparła jedna ze sprzątaczek- A to ani chybi znaczy, że znowu powieje po tych korytarzach kadrowy wiater historyczny… 

-Jeszcze mnie nikt nie odwołał!- tupnął nogą Ekscelencja- I nie odwoła! Słyszycie, ciemne baby?! 

-Dłużej klasztora niż przeora- ziewnęła beztrosko baba- Jak się minister zmienia, to tak jakby w odrzutowcu pasażerskim, wysoko hen w przestworzach niebieskich, drzwi otworzyć. Ciśnienia się wyrównują i pasażerów z dobytkiem wypycha na zewnątrz…  

-Na szczęście dla Ekscelencji- czknęła druga- Wszystkie tu pasażery mają spadochrony… 

Najświętsze wyjaśnienie

“Do Nadleśniczego Nadleśnictwa Garłacze 

W związku z oszczerczą i kłamliwą notatką służbową inżyniera nadzoru, który tym idiotycznym i bezdennie głupim pismem wystawił sobie świadectwo człowieka nieskończenie durnego i ze szczętem ograniczonego, wyjaśniam co następuje: 

-kompletną nieprawdą jest, że w oddziale 102 przez zlekceważenie obowiązków służbowych, stoi nadal gniazdo drzew zasiedlonych przez kornika drukarza; drzewa te stoją niewycięte z powodów o których ustnie informowałem już zarówno Nadleśnictwo jak i Kurię: jeszcze w maju robotnikowi leśnemu Witalisowi S. pośród kilku drzew zasiedlonych przez wiadomego owada, objawiła się tam Matka Boska i nakazała w trybie natychmiastowym, zaprzestania w tym miejscu jakichkolwiek prac związanych z pozyskaniem drewna; 

-do czasu wyjaśnienia sprawy, nakazałem istotnie wstrzymać wycinkę w tym miejscu, wiedząc, że wszelkie nieposłuszeństwo, może skończyć się źle zarówno dla mnie, jak i dla kierownictwa nadleśnictwa, gdyż nie igra się z takimi siłami, co wykorzystał kornik skrupulatnie, wyprowadzając drugą i trzecią generację,  kilka rójek siostrzanych i żerów uzupełniających, czego efekty rzeczywiście można oglądać na zdjęciach wykonanych, zresztą nieudolnie i w sposób urągający sztuce zdejmowania ujęć fotografcznych, przez w/w inżyniera nadzoru; 

-dopiero pod koniec sierpnia, kiedy było już za późno, dowiedziałem się pokątnie, że pojawienie się Matki Boskiej, było bluźnierczą akcją, zaplanowaną przez naszego miejscowego ekoterrorystę, podlaskiego “Carlosa” i bin Ladena w jednym, Henia Małankę, który wykorzystując swe naturalne przymioty charakteru tj. pokrętność, zaprzaństwo i manipulanctwo, oraz w nie mniejszym stopniu naiwność robotnika Witalisa S., przebrał się za Najświętszą Panienkę i w ten ohydny i podstępny sposób, wykorzystując wiadome i obecne trendy w TZW gospodarce leśnej, wymusił wstrzymanie walki z kornikiem; 

-niestety, w w/w wydzieleniu zaczęły pojawiać się pierwsze pielgrzymki, których przebieg nie jest w żaden sposób ze mną uzgadniany, przez co, w żaden sposób nie jestem w stanie zadbać o stan sanitarny w/w wydzielenia, ponieważ istnieje ryzyko zakłócenia praktyk religijnych, co jest w tych czasach zagrożone karami wynikającymi z odpowiednich paragrafów, o czym wiedzą nieomalże wszyscy, poza zidiociałym ze szczętem inżynierem nadzoru, który powinnien ponieść surowe konsekwencje pisania pism służbowych opierających się na świadomym fałszowaniu faktów i rzeczywistości; 

-I jak?!- zapytał leśniczy Zdzisio podleśniczego- Może być? 

-Ja bym tego nie wysyłał podpisawszy- przełknął ślinę podleśniczy- Dużo tam faktów podrasowałeś za bardzo.  

Stażysta Ottokar, biegły w sztuce pisania donosów i paszkwili orzekł, że pismo nie wykracza zasadniczo poza ramy przyjęte przez takie pisma, choć dodałby coś jeszcze o rażącej pogardzie w/w inżyniera, okazywanej dla odpowiednich przepisów prawa kanonicznego, biorących wszak górę nawet nad instrukcjami ochrony lasu. 

-Musimy jechać po bandzie.- westchnął leśniczy Zdzisio- A że moja małżonka, rosła i postawna Kaszubka, właśnie poszła tam z pielgrzymką, więc większość faktów się zgadza. 

-To ona nie wie nic o Heniowym szalbierstwie?!- zdumiał się podleśniczy. 

-Wie też o innych, a mimo wszystko nadal jeździ po całej diecezji na rozmaite odpusty- westchnął leśniczy Zdzisio. 

Leśni pielgrzymi

-Wszyscy jedziemy na pielgrzymkę! – oświadczył nadleśniczy tonem, który miał zapobiec wszelkim dyskusjom, a który zastępuje zarówno autorytet, jak i poważanie wśród pracowników. 

Oczywiście załoga nadleśnictwa Garłacze, miała wśród siebie niezastąpioną pannę Marysię, obecnie piastującą zaszczytną funkcję leśniczego leśnictwa Mazgaje, która zupełnie ignorowała marsowe miny nadleśniczego: 

-Nie pojadę, bo ja się na odwyk wybieram, a przecież po ostatniej pielgrzymce dwa tygodnie wracałam na łono żywych.   

-Taka jest wola Jego Ekscelencji! – podkreślił nadleśniczy- Nie dyskutuje się z wolą Pana Derektora! 

-Nie pojadę, ponieważ wstąpiłam na drogę odnowy moralnej- wzruszyła ramionami panna Marysia- Nie chcę ja w stanie błogosławionym wrócić, a jak się w autokarze porozdokazujemy, to nikt nad niczym kontroli nie posiada! A żaden z funduszy leśnych alimentów płacił nie będzie. Okien Życia też po nadleśnictwach jak się zdaje, nie ma jeszcze. Toteż jedźcie zdrowi i pośpiewajcie tam również i w mojej intencji. 

-A ja jestem niewierzący i w żadnych religijnych hucpach nie będę brał udziału! – powiedział leśniczy Zdzisio. 

Powiedzieć, że nadleśniczy się zdenerwował, to nic nie powiedzieć. Purpura gęby czasem przechodziła w fiolet i granat: 

-Nie interesuje mnie czy ktoś jest niewierzący, innowiercą, heretykiem, agnostykiem, mistykiem czy pustelnikiem! Od tej pielgrzymki zależy cała leśna pomyślność! Przyszłość waszych etatów, ryczałtów i premii, że o dodatkach funkcyjnych nie wspomnę! Jadą wszyscy i koniec jakiejkolwiek dyskusji! 

-Jeszcze się taki nie urodził, co by mnie, pannę Marysię, przymusił do czegokolwiek, a co nie jest związane z TZW gospodarką leśną- odparła panna Marysia i strzeliła kłykciami, w nadziei na dalszą konfrontację.