To byli czasy, bladź!

Jest to jedna z najwspanialszych “leśnych” historii, jaką przyszło mi usłyszeć w licznych kancelariach leśnych.  

Jest to autentyczna relacja z autokarowej wycieczki do Grecji (sic!) zorganizowanej przez leśników, a swoje niecodzienne przygody opowiadał obecny już emeryt (a może już i nieżyjący, kto ich tam wie, emerytów), wieloletni pracownik Lasów Państwowych z terenów, no jakże by inaczej, Podlasia: 

“Wyjechali my za Białystok i zaraz my, wiadomo, zaczęli. Jakoś od razu film mi się urwał. Tylko tyle pamiętam z całej tej wycieczki, że coś tam w tej Grecji pięć drachm kosztowało, a potem, że mnie już tu, na miejscu, z autokara wyprowadzali. Ot, cała wyprawa!” 

Taki kiedyś były wycieczki i pielgrzymki leśne!!! 

Nędzna fucha inżyniera

Pośród wszystkich niewdzięcznych zawodów i funkcji, najgorszym zajęciem jest posada inżyniera nadzoru. Wprawdzie znane są przypadki, że ludzie zajmujące owo stanowisko, zachowywali ludzkie odruchy, serce im nie kamieniało, a pazury nie poczynały przypominać krogulczych, ale wnet pogrążali się w upadku, pyle i nicości, albowiem funkcja ta została stworzona nie po to, żeby ktoś mógł w godzinach pracy zabawiać się w śp. Matkę Teresę z Kalkuty, niech spoczywa ona w pokoju.  

Dobry inżynier nadzoru jest właśnie jako pająk. Cierpliwie czeka, tka i nastawia swe bezlitosne sieci. Wie wszystko i wszędzie był. Nic nie umknie jego uwagi. Nie podpisuje się pod niczym, co mogłoby złamać mu karierę i nigdy nie zawaha się przed napisaniem notatki służbowej, która może mu pomóc na wyboistej drodze pięcia się w górę hierarchii.  

Jedyną zaletą tej nieszczęsnej posady jest transparentność. Podczas gdy inni zaczynają swe wypociny od zwyczajowego “Uprzejmie donoszę”, bez możliwości podpisania i zgarnięcia wszelkich za to gratyfikacyj, inżynier nadzoru na swoich pismach ma prawo umieszczać nagłówki, znaki spraw, a oprócz podpisu, na dole pisma stawia swoją pieczęć, żeby nikt nie miał wątpliwość kto i po co pisał. 

Sojusz klupy z ornatem

Jego Ekscelencja siedział w swoim gabinecie niezwykle markotny. Przed nim stał Naczelny Kapelan, zawezwany celem pilnego konsylium.  

-Susza, korniki, ekolodzy!- łapał się za głowę Ekscelencja- Kto za tym wszystkim stoi?! 

-Zły Duch!- odpowiedział szybko i niezwykle rzeczowo kapelan- On to, korzystając z tego, że część pracowników leśnych jest zdemoralizowana ze szczętem, niszczy podstępnie dorobek wielu lat TZW gospodarki leśnej!  

-Cóż mam czynić?!- jęknął Ekscelencja. 

-Kadry i jeszcze raz kadry!- surowo powiedział kapelan- Wypalić żelazem zgniłą tkankę i na ich miejsce mianować nowych, pobożnych, posłusznych, lojalnych, ambitnych, a zwłaszcza takich, którzy byli ongiś ministrantami. Ideałem byłoby zastąpienie tej wykolejonej leśnej menażerii, miejscowym aktywem religijnym, ale proboszczowie i wikarzy mają dość roboty na swojej niwie. Bóg jednak da, że egzamin do wiadomej służby w lesie, zastąpimy obowiązkiem posiadania święceń.  

-Amen!- uradował się Ekscelencja. 

-A na początek zrezygnujmy z tej bluźnierczej formy powitania jaką jest “darz bór”!- kapelan skrzyżował ręce na piersiach- Wszyscy wiemy, że jest to najbardziej bolszewicka i lewacka forma pozdrowienia! Niech leśnicy wszelkich krain mówią do siebie “Daj Bóg”, bo przecie wszystko co mamy, zawdzięczamy nie jakimś tam zagajnikom i kniejom, a wiadomemu Stwórcy! 

-Już piszę bullę!- zapalił się do pomysłu Ekscelencja i zawezwał czym prędzej skrybów. 

Nieomylna Derekcja. Amen.

Nadleśniczy miał zagadkowy wyraz twarzy: 

-Słuchajcie bando niedorajd, która Bóg wie przez jaki przypadek, została pracownikami elitarnej w skali światowej korporacji! Oto Derekcja Jeneralna, oby Pan Bóg dał im tam wszystkim życie długie i szczęśliwe, nadesłała test kompetencyjny, który ma sprawdzić, czy nadajecie się do pracy w tak zaszczytnej służbie!  

Leśnicy, uczestniczący w comiesięcznej tyradzie, którą dla niepoznaki nazwano naradą gospodarczą, otwierali i zamykali usta ze zdziwienia. Zaskoczenie było tak pełne, że nikt nie zdążył dostać biegunki. 

Rozdano testy. 

-I nie ściągać od siebie! – zagroził nadleśniczy- Tych, którzy będą usiłowali rozwiązywać test niesamodzielnie, mam obowiązek wywalenia z roboty na zbitą mordę! Na ich miejsce czeka dziesięciu! Co ja gadam! Stu! I to takich, którzy mogą być szafarzami w każdej parafii! 

Kiedy minęło pierwsze zaskoczenie, leśniczy Zdzisio podniósł rękę: 

-Co to za pytania?! Chyba się ktoś pomylił?! 

-Jakie pytania? – chytrze zapytał nadleśniczy- O które się rozchodzi? 

-A zaraz pierwsze! – denerwował się leśniczy- “Wymień pięć encyklik naszego wielkiego rodaka, papieża Jana Pawła II”. Gdzie ja jestem? W seminarium?! 

-Albo drugie! – zawołała panna Marysia, piastująca funkcję leśniczego leśnictwa Mazgaje- “Co to są nieszpory”. 

-Normalne pytania- wzruszył ramionami nadleśniczy- Każdy prawdziwy leśnik, a już w ogóle katolik, powinien znać na nie odpowiedzi doskonale! 

-Tu jeszcze lepsze! – złapał się za głowę leśniczy- “Podaj datę ogłoszenia dogmatu o nieomylności papieża. Możesz pomylić się o dni pięć!”. Przecież ja nawet nie wiem jak się nasz proboszcz nazywa, a skąd mnie wiedzieć te wszystkie głupstwa… 

-Kto chce pracować w lesie- wysyczał nadleśniczy- Musi mieć wszechstronną wiedzę na każdy temat! A jak przyjdzie jakiś ekolog do kancelarii i zapyta o najważniejsze ustalenia Soboru Watykańskiego Drugiego, to będziecie stać z rozdziawionymi gębami, hę!? Wstyd na cały kraj! A wszystko to położy się cieniem na nieskazitelnej opinii naszej korporacji. 

-To jakaś prowokacja- machnęła ręką panna Marysia- Niech pan nadleśniczy sprawdzi czy to na pewno z derekcji przyszło, bo przecież ani jedno pytanie nie dotyczy Ojca Derektora. Idę o zakład, że to Henio Małanka wysłał i teraz rży w kułak pod zlewnią, żeśmy jak zwykle dali się zrobić w konia na stary numer z pismem z wiadomym nagłówkiem! 

Imieniny Głównej Księgowej

Imieniny Głównej Księgowej trwały w najlepsze. Pierwsze delegacje poszczególnych leśnictw już złożyły życzenia i ofiarowały dary. Pozostałe czekały w kolejce przed gabinetem. Tymczasem w samym gabinecie było rojno i gwarno. Wódka lała się strumieniami, wszędzie stały słoiki z kiszonymi ogórkami, baby dyskutowały ożywione. 

-Zaraz ma przyjść nadleśniczy- zaanonsowała młodsza pomocnica kasjerki nadleśnictwa. 

-Też mi figura!- prychnęła pogardliwie Główna Księgowa- Zapamiętajcie sobie jedno! Nadleśniczy panuje, ale nie rządzi, bo cóż on by mógł, gdyby nie ja! Ja tu delegacje zatwierdzam! Ja faktury oporządzam, żeby jako tako przed organami kontrolnymi wyglądały! Ja tu trzymam rękę na pulsie! Niech czeka! Swoje miejsce w szeregu nadleśniczy musi znać! 

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nagle, jak diabeł z pudełka nie pojawiła się panna Marysia, piastująca zaszczytną funkcję leśniczego leśnictwa Mazgaje.  

Wlazła bezceremonialnie do gabinetu Głównej Księgowej i oświadczyła: 

-Paragon zgubiłam. 

-Pani Główna Księgowa ma imieniny- panikowała młodsza pomocnica kasjerki nadleśnictwa- A pani bez kwiatów nawet… 

-Nikt mnie na wódkę nie zapraszał- splunęła panna Marysia. 

Główna Księgowa łypała obrażona.  

-Jak paragon zgubiła, to niech paragon znajdzie- w końcu wysyczała jadowicie, tak jak tylko księgowa potrafi. 

-Ja ci pomogę takie paragony znaleźć, że w Urzędzie Skarbowym zamieszkasz- odcięła się panna Marysia i wyszła z gabinetu pogwizdując wesoło. 

Resztę delegacji leśnictw rozpędzono na cztery wiatry, zapowiadając wzmożone kontrole dokumentacji fiskalnej, przeprowadzane bez pobłażania i litości. 

Henio Małanka znowu nadaje vol.2

Henio Małanka, najwybitniejszy ekolog na wschód od Wisły, jak zwykle postponował gospodarkę leśną pod zlewnią mleka. 

-Zobaczycie! – przemawiał do tłumu zwolenników, zgromadzonego mimo wczesnej pory, aby wysłuchać prawd objawionych- Jak tak dalej pójdzie leśnicy będą stawiać pomniki Robertowi Mugabe czy Mobutu Sese Seko! 

-Komu? – audytorium było wszak niedokształcone. 

-Ano ciemiężycielom narodów Zimbabwe i Kongo! – wyjaśnił Małanka- Krwiożerczym i skorumpowanym ze szczętem tyranom, którzy wysysali soki ze swych narodów doprowadzając je do pauperyzacji i upadku! 

-Ty Małanka durnia nie walaj! – zawołali słuchacze- My tu przyszli słuchać o patologicznej gospodarce leśnej, której reprezentanci siedzą w niedalekiej leśniczówce i o tym, że jak zostaną raz na zawsze z lasów przepędzeni, opał będzie dla wszystkich za darmo!!! Afrykańskie politykie i standardy zostaw na boku! 

-Toż to się wiąże! Musicie wiedzieć, dlaczego wypędzimy wszystkich leśników z lasu raz na zawsze!  

-Durniu! – zawołał jeden ze słuchaczy- Nie gaś w nas rewolucyjnego zapału! Chcemy słuchać, jak to leśnicy marnują wspólne dobro i ile przez to tracimy codziennie. Chcemy słuchać, ile zyskamy w metrach sześciennych drewna, kiedy ta plugawa kasta zostanie odciągnięta od koryta! Słowem jednym, mów to co zwykle!!!