Nowe Grzechy Lasów

Tymczasem najwybitniejszy ekolog na wschód od Wisły, Henio Małanka, uświadamiał zebranemu pod zlewnią mleka audytorium, że żyją w grzechu. Grzechu Ekologicznym.
– A w największym błędzie i herezji tkwi ta oto instytucja!- i tu wskazał oskarżycielsko palcem na budynek leśniczówki- Sam papież rzymski Franciszek, swoim niepodważalnym autorytetem, opartym na dogmacie nieomylności, otwiera oczy na ich niesłychane ekosystemowe zbrodnie i przyrodnicze wiarołomstwo! Lecz przyjdzie dzień zapłaty! Będziecie smażyć się w piekle panowie leśnicy! Ale prędzej oddacie co do grosza, wszelki zagarnięty polskiej przyrodzie majątek! Skończą się wasze pałace udające nadleśnictwa! Skończą się luksusowe auta terenowe! Skończą ryczałty rozjazdowe i dodatki służbowe! Skończą smakowite konserwy mięsne i słoiki z flakami! Środki te nareszcie trafią do tych, którzy umiejętnie i należycie wykorzystają je do ochrony środowiska! Sam papież Franciszek…
-Ty papieżem mordy nie wycieraj!- ryknęła z okna leśniczówki, małżonka leśniczego, rosła i postawna Kaszubka- Jeszcze jedno słowo i przysięgam, jakem Róża Różańca Świętego, obiję ci gębę w taki sposób, że nawet Synod Amazoński nie znajdzie nazwy na takie jej zniekształcenie!
Henio Małanka ucichł. Czym innym jest walka z nieruchawą, zastałą w sobie instytucją, a zupełnie czym innym konfrontacja personalna. Zwłaszcza, że małżonka leśniczego mogła wypuścić Szarika z klatki, a co jak co, ale ów mieszaniec wyżła z chartem afgańskim, bestia rodem z najgłębszych czeluści Hadesu, nigdy nie miała względu na jego ekologiczną niewinność i atakowała bez litości, odnosząc się pogardliwe, do całości tkanek na wybranych częściach ciała.

Miliony leśniczego Miecia vol. 2

–  Oczywiście nie uwierzę, że leśniczy Mieczysław z Limanowej, działał sam i bez porozumienia, jeśli okaże się, że cały skitrany w chacie milion, pochodzi ze sprzedaży kradzionego drewna- powiedział leśniczy Zdzisio, popijając Najświętszą Kancelaryjną Kawę – Wystarczy policzyć co i ile kosztuje, jakich wysiłków organizacyjnych wymaga wywiezienie transportu surowca. Nie wspominając o tym, że ktoś musiał drewno wyciąć, a charytatywnie nikt tego nie czyni, oj nie. Pomijam sprawę, że nasz inżynier nadzoru, bez zbędnej zwłoki odkryłby cały proceder, albowiem przecie niczym innym się nie zajmuje, jak odkrywaniem właśnie tak podłych i niecnych uczynków. Słowem, jeśli nie zajmowała się tym zorganizowana grupa przestępcza to ja się nie nazywam Zdzichu.

-Toż pamiętam jakie cyrki były, jak przyłapano nas na kradzieży dwóch polan z łuczyną!- zawołał podleśniczy, który cały czas przeliczał milion złotych na roboczodniówki, a te na na droższe rodzaje alkoholu- Wyjaśnienia na dwa arkusze pisaliśmy!

-Na moje, to on metamfetaminę pędził, no bo bimbru to już się nie opłaca w tych czasach- siorbnął kawę leśniczy- Stąd ten milion u chaci. A jeśli bilety NBP, będące prawnym środkiem płatniczym w Polsce znalezione u niego, pochodziły z nielegalnego obrotu drewnem, to niech policja szuka po innych chatach innych milionów.

Miliony leśniczego Miecia

Leśniczy Zdzisio zachłysnął się Najświętszą Kawą Kancelaryjną.
– O Zeusie Gromowładny, Stworzycielu borów mieszanych świeżych i olsów!- wydukał, próbując wytrzeć rękawem kawę z dokumentacji.
– Co stało się?!- zawołał wystraszony podleśniczy.
– Tu jest napisane, że leśniczy Mietek z Limanowej, miał skitrany w chałupie milion złotych! A wydało się to, bo przyłapano go na, jak napisano eufemistycznie: nieprawidłowościach przy transporcie drewna!
– Ile?!- wydukał podleśniczy blednąc- To niemożliwe! Musiałbym przez osiemdziesiąt trzy lata ryczałty rozjazdowe odkładać!
– Możliwe!- zahuczała zza ściany małżonka leśniczego, rosła i postawna Kaszubka- Tylko wy, nieudacznicy, liczycie od pierwszego do pierwszego! A mamusia mi zawsze mówiła, żebym nie szła za leśnika, albowiem nieomalże każdy to pijak, dzieciorób, łobuz, a jak się okazuje i złodziej!
-Jeśli miałbym porównać z czymś wnętrze twojej głowy- zdenerwował się leśniczy Zdzisio- Musiałby to być gar, wolno gotującego się bigosu! Gdybym choć przez moment w tamtym czasie, kiedy zmuszono mnie do oświadczyn, zachował choć namiastkę jasności umysłowej! Czy nie rozumiesz durna babo, że oto leśniczy Mietek, spędzi resztę swojego marnego życia w kryminale i jako skazany, przenigdy więcej nie będzie mógł pracować w Służbie Leśnej!
– No chyba, że Pan Prezydent, wyręczając zdeprawowane i wykolejone sądy, ułaskawi go bez zbędnej zwłoki!- zahuczała za ścianą małżonka- A jeśli leśniczy Mieczysław należał do sił Polski plus, jestem przekonana, że okaże się, że to wraży i ze szczętem wykolejeni ekoterroryści podrzucili mu walizkę z pieniędzmi, celem skompromitowania całej Służby Leśnej! Nie zdziwcie się, jeśli okaże się, że leśniczy Mieczysław, zostanie kiedyś symbolem walki o TZW gospodarkę leśną!

Ciecie

Rozległo się pukanie do drzwi gabinetu. Jego Ekscelencja Derektor wrzasnął:
– Włazić, do stu tysięcy beczek zbrylonej żywicy!
Drzwi uchyliły się i do gabinetu zajrzała głowa najstarszego z naczelników, który uniżenie wydukał:
– Wasza Dostojność! Przybyła delegacja przedsiębiorców leśnych. Żądają spotkania z Waszą Ekscelencją…
Derektorowi ze zdenerwowania mało nie wypadł monokl z oczodołu.
– Hę!?- ryknął- Żądają?! Powiedz im durniu, że żądać czegokolwiek w tej derekcji, mam prawo jedynie ja! Przegoń precz tych ordynusów! I nie zapomnij zanotować z których nadleśnictw przybyli ci prostacy, abym mógł wyciągnąć konsekwencje służbowe od nadleśniczych, że pozwalają zakłócać mój spokój! Do czego to dochodzi?! Jeszcze chwila, a zaczną tu łazić w tych swoich ubłoconych ubraniach! Czyż nie ma tam w portierni jakiegoś człowieka, który zapobiegał pojawianiu się tutaj tych pożałowania godnych indywiduów!? Czy ludziom tak trudno zapamiętać swoje miejsce w szeregu?!
– Był, o Ekscelencjo, ale w zeszłym tygodniu nazwał go pan „cieciem”, obraził się i obecnie szukamy nowego portiera…
– Co zrobił?!- tym razem monokl wypadł Ekscelencji na dobre- Jak cieć może się obrazić?
– Sam tego nie rozumiem- tłumaczył naczelnik- Ja nie wiem, co by musiał Ekscelencja zrobić, żebym ja się obraził…
– Toteż ruszaj stąd durniu!- ryknął derektor- I przepędź tych bałwanów! Powiedz im jeszcze, że jak będą mnie jeszcze raz niepokoić, to będą musieli sobie poszukać roboty na Warmii, albo i Mazurach!