Strzeż się ryżego!!!

Leśniczy Zdzisio śmiał się tak bardzo, że jego brzuch, sterany wieloletnim przekarmianiem i przenapojeniem trząsł się, sprawiając wrażenie, że zaraz odpadnie. Podleśniczy śmiał się jeszcze głośniej i zasadniczo leżał na podłodze kancelarii. 

Stażysta Jonasz, wycierając brudnym gałgankiem zaropiałe oczy, patrzył co rusz to na leśniczego, to na podleśniczego, nie mogąc zrozumieć wybuchu tak intensywnej wesołości. 

– Co stało się? – dopytywał. 

– Co stało się stary durniu?! – huknęła zza ściany kancelarii małżonka leśniczego, rosła i postawna Kaszubka – Ściany trzęsą się od tych waszych kwików i chrząkania! 

Leśniczy śmiał się jednak dalej, a ślozy płynęły mu z oczu wartkim strumieniem. 

Po chwili wystękał do podleśniczego: 

– Piękny kolor wybrał nasz nadleśniczy, nie ma co?! 

I pękając ze śmiechu położył się na biurku, a od jego “ha, ha ha” trzęsły się szyby w oknach. Po chwili zaczął wyjaśniać: 

– Otóż nasz nadleśniczy, przeraziwszy się słowami Najznamienitszego Naczelnika Państwa i uznawszy, że jego wygląd sabotuje Trwałą, Zrównoważoną i Wielofunkcyjną gospodarkę leśną, przemalował se włosy, gdyż jak wiecie, był ryżym nadleśniczym…  

-Podobno taki popłoch poszedł w całej okręgowej derekcji, że oto wszyscy którzy mieli kolor włosa zbliżony do lisiego, albo je farbują, albo ścinają na amen. Jeden młodszy referent, co był całkiem łysy, dał sobie przeszczepić włosy, żeby nikt nie pomyślał, że kiedyś, przed wyłysieniem był on rudy! 

– A co z naszą Główną Księgową, która jak wiadomo ma na łbie mierzwę wiadomej barwy? – zapytała małżonka leśniczego. 

-Poszła na chorobowe, póki sprawa z kolorem włosów wymaganych na stanowiskach kierowniczych w szeroko pojętym leśnictwie nie wyjaśni się. 

– Czyli do wyborów! – powiedział podleśniczy. 

– Skoro on przemalowany teraz, to może nie będzie już taki wredny? – zapytała małżonka leśniczego. 

– Ciemna babo, a to nie wiesz, że cała wredność z cebulek bierze się, z korzenia włosowego? A cebulki są jak amelinion: nie przemalujesz!!!