Raz swawolny Tadeuszek,
Szeptał kłamstwa do babć uszek.
Głos miał do nich wręcz stworzony –
Jak hiszpański narzeczony…
Miał mikrofon szczerozłoty
(Przez to kochał tę robotę) –
Babcie łkały rzewnie potem:
„Twoja mowa – szczerym złotem!”
Raz niestety, po północy,
Chrząknął coś o Żydów mocy:
Że nie z Nieba jest im dana –
Że już raczej od Szatana.
Stwórca, choć był pobłażliwy,
Czuł się jakby wpadł w pokrzywy:
„Kwestionują me wybory?!
Jakieś Ojce Dyrektory?!”
Oprócz srogiej tej nagany,
Głosik Tadzio miał zabrany!
Odtąd charczał na antenie
Tak jak Nergal, potępieniec!