Jebło w Dziemianach!

„Jebło w Dziemianach! Magazyn spłonął!”
Strwożony Stacho, stanął przed żoną!
Małżonka z piskiem: „Mężu kochany!
Gdzież są na Boga owe Dziemiany?!”
 
„Nie wiem Tereso! Może pod Zgierzem?!”
„Że niby w łódzkiem?! W to ja nie wierzę!
Prędzej wygląda to na opolskie!
Boże, jak słabo znasz naszą Polskę…”
 
„No ale jebło! Tu napisali,
Że nie wiadomo co będzie dalej:
Obok w budynkach szlag trafił szyby
I jeden strażak prawie nieżywy!”
 
„Lecz gdzie są mężu owe Dziemiany?!”
„Nie napisano!!! Boże kochany!
Może pod Ełkiem, może pod Piłą,
Może się komu co pomyliło?”
 
Stach wziął atlasy oprawne w skóry,
Na oko wsadził monokl ponury
I po godzinie całkiem zziajany:
„Wiem gdzie, na Boga, leżą Dziemiany!”
 
„To na Kaszubach! Nie warto było,
Żeby nas wielce to obchodziło!
To prawie Niemcy! Niech więc wybucha!”
Orzekł pan Stacho i nos wydmuchał.
 
http://wiadomosci.onet.pl/trojmiasto/dziemiany-wybuch-i-pozar-w-magazynie-srodkow-pirotechnicznych/7b7jn

 

 

 

Raz swawolny Tadeuszek

Raz swawolny Tadeuszek,

Szeptał kłamstwa do babć uszek.

Głos miał do nich wręcz stworzony –

Jak hiszpański narzeczony…

 

Miał mikrofon szczerozłoty

(Przez to kochał tę robotę) –

Babcie łkały rzewnie potem:

„Twoja mowa – szczerym złotem!”

 

Raz niestety, po północy,

Chrząknął coś o Żydów mocy:

Że nie z Nieba jest im dana –

Że już raczej od Szatana.

 

Stwórca, choć był pobłażliwy,

Czuł się jakby wpadł w pokrzywy:

„Kwestionują me wybory?!

Jakieś  Ojce Dyrektory?!”

 

Oprócz srogiej tej nagany,

Głosik Tadzio miał zabrany!

Odtąd charczał na antenie

Tak jak Nergal, potępieniec!

biskup-crop