Leśnik drogą maszerował

Nadleśniczy był wściekły:

– Jesteście wszyscy, jak tu stoicie, plamą na honorze TZW gospodarki leśnej! Prędzej wam kozy pasać, albo udrażniać rury w klozetach niż brać udział w trzeciomajowych uroczystościach! Sabotażyści! Gady przeklęte! Ale ja wam pokażę! Wy mnie wszyscy jak jeden popamiętacie!

Powodem wzburzenia nadleśniczego było zachowanie pracowników nadleśnictwa Garłacze, na zorganizowanej przez miejscowe władze, paradzie trzeciomajowej.

Nie popisał się zwłaszcza Romuś, zastępca nadleśniczego, człek o sile tura, obdarzony jednakowoż intelektem salamandry plamistej, który tak brawurowo wymachiwał sztandarem nadleśnictwa, że strącił z trybuny honorowej wójta, sekretarza gminy i miejscowego proboszcza, przy czym tego ostatniego, awanturującego się po zajściu, uciszył prawym sierpowym.

Panna Marysia, pełniąca zaszczytną funkcję leśniczego leśnictwa Mazgaje, która dwa razy przewróciła się podczas przemarszu, tłumacząc się niestabilnością po spożyciu jakieś niesprawdzonej substancji chemicznej, usiłowała wziąć w obronę zgromadzonych na „dywaniku” leśników:

– Panie nadleśny, trza nas było nie brać na tak doniosłe uroczystości! My z lasu, gdzież nam między ludzi! Zwłaszcza po takiej długiej majówce, gdzie ja już na trzeci dzień wyziew mam taki niepatriotyczny, że grill mogę bez zapałek odpalać!

– Cisza! – wrzasnął nadleśniczy- Tego, żeście poszli w inną stronę, niż reszta przemarszu, nie zapomnę wam do końca życia! Co za wstyd! Koczkodany! I kto wam pozwolił śpiewać!?

– Toż to hymn leśników!- broniła się panna Marysia.

– „Goń baby z lasu”?! Hymnem leśników?!- wściekał się nadleśniczy.

– Nieformalnym- przytaknęła panna Marysia- Uznaliśmy, że przyda się nieco luzu, na tych pompatycznych obchodach!