Ekscelencja Derektor czuł się niepewnie.
-Bladzka rekonstrukcja rządu! – uderzył pięścią w stół- Do mnie durnie!
Tłum naczelników, podnóżków i giermków różnego szczebla, zazwyczaj oczekujący przed gabinetem, aby na najdrobniejsze skinienie Ekscelencji ruszyć spełniać wszelkie rozkazy, tym razem gdzieś się ulotnił.
Pojawił się jedynie jakiś ziewający stażysta, który nawet nie ukłonił się przy wejściu, nie wspominając o zwyczajowym w tym miejscu pokładaniu się podwładnych w formie pokotu.
-Gdzież u diabła są wszyscy?!- wrzasnął Ekscelencja.
-A skąd ja mam wiedzieć- wzruszył ramionami stażysta- Wiem jeno, że poszła fama, że pańskie dni są już tu policzone, że nawet Najświętsza Panienka nie pomoże, toteż udali się, gdzie kto mógł do swoich promotorów, aby pozabezpieczać synekury. Na pańskim miejscu też już bym gdzieś gotował sobie ciepłe lądowisko.
-Uch ty gadzie bezczelny! – wrzasnął Ekscelencja- Na zbitą mordę wywalę!
-Niech się Ekscelencja tak nie unosi- ziewnął stażysta- Już się tam Najświętsza Panienka o Ekscelencję zatroszczy, żeby się Ekscelencji jaka krzywda nie stała…