Porządny program leśnej pielgrzymki

Program uroczystej pielgrzymki nadleśnictwa Garłacze 

Poniedziałek 

6.00 – uroczyste zebranie przed siedzibą nadleśnictwa, uroczyste wprowadzenie sztandaru nadleśnictwa do autokaru 

6.15 – uroczysta pożegnalna msza święta 

7.00 – uroczysty wyjazd spod siedziby nadleśnictwa 

12.00 – uroczysta przerwa na Anioł Pański 

15.00 – przerwa na obiad, uroczysta msza święta 

16-21.00 – dalsza wspólna podróż, słuchanie radia, dyskusje na tematy religijne, wymiana poglądów teologicznych 

21.00 – uroczyste przybycie do Częstochowy, uroczyste wyprowadzenie sztandaru nadleśnictwa z autokaru, przemarsz ulicami miasta, śpiewy religijne i leśne 

22.00 – Bezwzględna cisza noca! 

Wtorek 

6.00 – Nieszpory 

7.00 – uroczysty przemarsz ulicami miasta na Jasną Górę, uroczyste machanie sztandarem 

8.00 – 12.00 – uroczyste oczekiwanie na mszę świętą 

12.00 – uroczysta msza święta, homilia Najczcigodniejszego Ojca, słowo wstępne Dyrektora, ofiara na potrzeby radia (tylko podpisane koperty!!!) 

17.00 – uroczyste wprowadzenie sztandaru nadleśnictwa do autokaru 

17.15 – uroczysty wyjazd z Częstochowy 

17.16 – CZAS WOLNY W AUTOKARZE / przypominamy, że po ostatniej pielgrzymce firma przewozowa “Portos”, odmówiła dalszej współpracy; nie rzygamy w autokarze, nie załatwiamy tam żadnej potrzeby, choćby najmniejszej, nie wymuszamy postojów na kierowcy autokaru, nie próbujemy częstować go alkoholem podczas jazdy, ani podczas przerw, nie dudnimy w szyby stojąc w korku na widok przypadkowych kobiet płci żeńskiej widzianych w innych autach, nie próbujemy gromadnie “wyjaśniać sprawy” z ITD podczas przypadkowych kontroli, uprzedzamy, że tym razem wszyscy zagubieni po drodze będą wracać na własną rękę, poza tym przypominamy, żeby nie rozmawiać w domu o tym, co działo się w autokarze wracającym z pielgrzymki!/ 

1.00 – uroczyste wyprowadzenie wszystkich uczestników pielgrzymki z autokaru 

2.00 – oficjalne zakończenie pielgrzymki, dalsze biesiadowanie, nie odbywa się już w ramach delegacji 

Uwaga: alkohol wniesiony na pokład autokaru, należy bezzwłocznie oddać celem wspólnego rozdysponowania 

Henio Małanka pisze okólniki…

Henio Małanka, najwybitniejszy ekolog Ściany Wschodniej, cały czas przygotowywał się do przejęcie władzy nad polską przyrodą. Najwięcej pisał okólników, które trzeba będzie rozesłać do wszystkich komendantur i rejonowych Ludowych Rad Leśnych, które zastąpią pełne patologii i zwyrodnialstwa nadleśnictwa: 

[…] Co do nadleśniczych, sukinsynów, należy z całą bezwzględnością wypalić żelazem tych najbardziej zwyrodniałych przedstawicieli rabunkowej gospodarki leśnej. Wieszać ich na podstawie umów o pracę i dowodów osobistych. Przed powieszeniem najlepiej podpisać jak najwięcej umów na pożyczki “chwilówki”, korzystając z danych osobowych tych drani, żeby rodzina ich cierpiała jeszcze po ich śmierci. […] 

[…] Inżynierów nadzoru przyjąć w poczet organizacji jako komisarzy Wszechleśnej Nadzwyczajnej Komisji. Są na tyle zepsuci i zdegenerowani, że wypełnią każde polecenie służbowe bez względu na władzę jaką reprezentują […]  

[…] Leśniczych krępować i wytarzanych w żywicy i suchych igłach sosnowych prowadzić na miejsce stracenia. Odczytywać publicznie przed egzekucją szczegółowy opis ich zbrodni, ile zrębów zupełnych wycięli, jak często wypisywali zlecenia na prowadzenie prac leśnych w okresie lęgowym, ile zginęło przez nich kukułek, zaskrońców, ostrygojadów, długoszponów, marabutów, suhaków itp. Wieszać przy leśniczówkach. […] 

[…] Co do podleśniczych powiesić co piątego. Resztę tych zwyrodnialców, szkodników i pijawek, zapędzić do pilnowania gniazd bocianów czarnych i pustułek. […] 

[…] Likwiduje się stanowisko nadleśniczego. Na jego miejsce wprowadza się Rejonowego Ludowego Komisarza Leśnego. […] 

[…] Likwiduje się nadleśnictwa. Na ich miejsce wprowadza się Lespromchozy.[…] 

[…] Likwiduje się dyrekcję jeneralną. Na jej miejsce wprowadza się Naczelny Komisariat Leśny, a na miejsce dyrektora Naczelnego Komisarza Wszechleśnictwa i Przyrody.  Na miejsce dyrekcji regionalnych, wprowadza się Obwodowe Komisariaty Leśne […] 

[…] Zbieraczom runa leśnego zabrania się wstępu do lasu. Przyłapanych na zbieractwie pozbawiać zbiorów i rozstrzelać za szkodnictwo i szpiegostwo. Wszyscy wiemy z kim są w zmowie grzybiarze, przez lata czerpiący swe obrzydliwe profity wykorzystując przyrodę w sposób nieludzki. […] 

[…] Napotkanych ekologów z innych ugrupowań niż nasze, uwięzić i powiesić. A najlepiej utopić. Latami kolaborowali z leśnym okupantem, niby to stosując przykuwanie się do drzew i rozmaite obozy dla różnych puszcz, które okazały się zmową i szalbierstwem, na których skorzystała tylko wierchuszka leśna do kupna osad i mieszkań służbowych po zaniżonych oszukańczo cenach, korzystając z chwilowego zamieszania. […] 

[…] Spalić wszystkie zasady hodowli lasu. Wsteczne te podręczniki, pisane przez ludzi pseudonauki dla innych zbydlęconych i zdeprawowanych szkodników, przez lata propagowały sztuczność przyrody i prymat człowieka nad naturą. Znaleźć wszystkich autorów i powiesić. […] 

[…] Zakazuje się łapać korniki do pułapek, zwłaszcza feromonowych. W czyim zdegenerowanym łbie mogła powstać taka bestialska idea? Tylko we łbie zezwierzęconej pijawki – leśnika, który nie chciał dzielić się z innymi swym trocinowym zyskiem! […]  

[…] Żadnego drewna nie sprzedawać. Zwłoki drzew na stanie Lespromchozów poddać kremacji z honorami jako ofiary TZW gospodarki leśnej, czyli zwykłego, podstępnego, szalbierczego, ohydnego w całej swej rozciągłości rabunku. Drwali poddać reedukacji. Oprowadzać po wsiach z tabliczkami na piersiach “Żyłem z mordowania przyrody ojczystej. Jestem draniem i pijawką”. Co dziesiątego rozstrzelać […] 

Ludowe Rady Leśne

Najwybitniejszy ekolog na wschód od umownej linii, wyznaczonej przez przebieg Wisły, Henryk Małanka, niedoszły absolwent Kembridż (usiłował korespondować z jednym z wydziałów, przez co na wsi był uważany za posiadacza dyplomu tej zacnej, choć angielskiej uczelni), stał pod nieczynną zlewnią mleka i otoczony wianuszkiem wielbicieli, szkalował zorganizowaną gospodarkę leśną. 

-Nie masz w całym świecie!- dowodził prężąc się na zaimprowizowanej trybunie- Gorszej grupy przestępczej jak ta, która swą zrakowaciałą tkanką, otoczyła i zżera naszą leśną przyrodę! Bezwzględni dla drzew! Bezlitośni dla jeleni, kun i borsuków! Siedzą tam oto w tamtej kancelarii, niby to leśnictwa, żłopią kawę i tylko myślą co by tu wyciąć jeszcze! 

Tu oskarżycielsko wskazał na położoną opodal leśniczówkę. 

-Sukinsyny! Ubić!- wrzeszczał tłum wyznawców.  

-Cała władza w ręce Leśnych Rad!- wzniósł ręce ku niebu Małanka, choć akurat z tym gestem przesadził, gdyż wywołał niepotrzebny zgrzyt pomiędzy frakcjami w grupie wielbicieli, z których część była głęboko niewierząca. 

-Dziwię się panu, panie leśniczy- powiedział kwaśno stażysta Ottokar Sęp-Zgnilski- Że pan jako najwyższy przedstawiciel TZW gospodarki leśnej, nie reaguje właściwie na ten pokaz bezczelnej i wrogiej leśnictwu propagandy! 

Leśnicy siedzieli w kancelarii, gdzie żłopiąc Najświętszą Kawę Kancelaryjną, przysłuchiwali się przemowom ekologa. 

-Dwie osoby są na tym świecie, które nie obawiają się konsekwencji za atak na gwiazdę polskiej myśli ekologicznej Henia Małankę- odparł leśniczy Zdzisio- Pierwszą z nich jest Szarik, obecnie uwiązane ze względu na poranną sprzedaż drewna stalową liną bydlę, a drugą osobą jest Romuś, któremu ministerialne obowiązki nie pozwalają pojawić się tutaj, aby wytłumaczyć Heniowi, że nawet jego matka kupuje u nas opał i ogrzewając izbę syna, uwalnia w ten sposób całkiem nielichy zapasik dwutlenku węgla. Widzisz Ottokarku, gdybyś miał choć nieznaczną część inteligencji Szarika, albo troszeczkę zdecydowania Romusia, może i ty byś zrobił wielką karierę w leśnictwie. A tak do końca życia będziesz pisał te swoje donosy, śniąc i rojąc o stanowisku inżyniera nadzoru. 

-A mnie się pomysł Małanki z Leśnymi Radami podoba!- powiedział podleśniczy i czknął nieprzyzwoicie. 

-Jakby ci się tak ręce nie trzęsły z wiadomych przyczyn- skarcił go leśniczy- To byś dał radę doczytać do końca ich ulotkę, gdzie jest jasno napisane w charakterze jakich kasztanów będziemy tkwić na drzewach po przejęciu władzy przez Ludowe Rady Leśne! 

Mazgaj, Mazgaj ty…

TZW gospodarka leśna (jeszcze inni nazywają ją gospoDraką) wymaga ofiar. Taką ofiarą był Mazgaj. Wieloletni inżynier nadzoru, chwilowy nadleśniczy, protegowany swego wuja biskupa, który popadł w niełaski samego Watykanu. Nie masz bowiem w TZW gospodarce leśnej lepszej ofiary niźli ta, nad którą nie rozpościera się już żaden parasol ochronny. “Szarpajmy ciało na sztuki, niechaj nagie świecą kości”, jak pisali nieboszczko Mickiewicz. Tak się właśnie dzieje, albowiem nad głowami rozmaitych leśnych pryncypałów, lata niezgorsza gromadka sępów, ścierwojadów i innych gadożerów, gotowa rzucić się na stołki, stołeczki bez chwili zawahania, tylko przy najmniejszym podejrzeniu, że jakiś ze stołków i stołeczków na skutek wichrów historii, zwalnia się. Tak jest i gdzie indziej. TZW nie jest żadnym wyjątkiem, toteż biedny Mazgaj za swoją ponurą zgodą, został umieszczony w dziale księgowości, pomiędzy rozmaitymi babami. Pozbawiony stanowiska, wpływów i koneksji reprezentował trwały, monofunkcyjny i niezrównoważony obraz nędzy i rozpaczy. Już od pierwszego dnia pomiatano nim, a zwłaszcza Główna Księgowa.  

-Niech przyniesie kawę!- żądała Główna Księgowa- A i kawałek ciasta zdałoby się do tego! 

Biedny Mazgaj, uwijał się jak w ukropie. Wiedział, że w jego sytuacji, wszelkie pyskowanie i opozycja nie ma najmniejszego sensu. Wypełniał polecenia i znosił głupkowate wierszyki, jakie znajdował na przydzielonym mu kawałku biurka. Szczególnie zapadł mu w pamięci pogardliwy poemat zatytułowany “Mazgaj, Mazgaj ty ciulu”. Baby wylewały mu kawę na dokumenty i opowiadały sprośności.

I tak jeszcze wczoraj nadleśniczy, dzisiaj upadły przedstawiciel przebiegłej myśli leśnej, nie mógł pojąć, dlaczego zepchnięto go na samo dno leśnego bagna.  

Zatrudnij bobra! Nie zbankrutujesz!

Obywatelu przedsiębiorco leśny! 

Oto kilka powodów, dla których powinieneś rozważyć zatrudnienie bobrów zamiast ludzi czy kupowania horrendalnie drogich harvesterów: 

-bobry nie strajkują; 

-bobry nie potrzebują mydła i ręczników; 

-ani posiłków regeneracyjnych; 

-ani urlopu; 

-ani odzieży ochronnej;  

-oszczędzasz na kupnie pilarek; 

-nie musisz mieć żadnej maty pochłaniającej wycieki; 

-bobry nie piją alkoholu i nie stosują uporczywej absencji; 

-nie trzeba ich prosić, żeby pracowały; 

-bobrów nie trzeba dowozić do pracy, ponieważ on w pracy śpi, je, załatwia się; bóbr żyje swoją pracą i jest to nawet jego pasja życiowa; 

-bobry nie psują się tak jak te zasrane harvestery i nie palą horrendalnych ilości oleju opałowego, a nawet napędowego! 

-nie łapią kapci i nie trzeba ich tankować; 

-za bobry nie płaci się składek do ZUS (jak na razie), ponieważ nie zdarza się, żeby bobry pracowały na podstawie jakiejkolwiek umowy o pracę; 

-bobry nie muszą pobierać pensji; 

-samice bobrów nie nachodzą pracodawców swoich samców, celem wymuszenia zaległych roszczeń z tytułu obowiązku alimentacyjnego; 

-bobry świetnie sprawdzają się na terenach podmokłych i bagnach; 

-bobry to czysta ekologia; 

-w razie kontroli PIP-y bobry nie muszą podawać się za kogo innego, myląc pesele i wprowadzając niepotrzebne zamieszanie, za które trzeba płacić; 

-bobry zawsze okazują szacunek Służbie Leśnej, uciekając przed nią w popłochu; bobry nigdy nie pyskują leśniczemu i żaden bóbr nie miał nigdy leśniczego za prawdziwego idiotę; 

-dzięki obniżonym kosztom, możesz przedsiębiorco startować w dowolnym przetargu na usługi leśne i wygrasz go w cuglach! 

Przedsiębiorco! Nie trać czasu! Złap sobie kilka bobrów i dalejże w knieje! 

Lawendowa ośmiornica

Wiadomy telefon zastał derektora podczas codziennego przeglądania prasy narodowej i socjalistycznej. Nieznoszący sprzeciwu głos oświadczył struchlałemu derektorowi: 

-Niechże sobie wyobrazi, że oto ksiądz biskup został przeniesiony do jakiegoś klasztoru w Kenii, czy tam Laosie, za to, że dyslokował swych wiernych proboszczy za rzekome hece z ministrantami.  

-Matko Boska Hodyszewska!- przeraził się derektor i z tego wszystkiego wylał kawę na bardzo ważne zwolnienie dyscyplinarne. 

-Wszystkich pociotków, totumfackich, krewnych i kogo tam jeszcze ten lawendowy łobuz zdołał umieścić w strukturach leśnych należy bez zbędnej zwłoki wypierdolić! 

-Oczywiście! – derektor przełknął ślinę- Jutro po nich śladu nie będzie! 

-Ze strony internetowej derekcji wszystkie zdjęcia z biskupem usunąć! 

-Dzisiaj śladu nie będzie! – derektor zasalutował! 

-Zwłaszcza wywalić tego durnia Mazgaja z nadleśnictwa Garłacze! 

-Za godzinę śladu po nim nie będzie! – derektor krzyknął z emfazą. 

-Ciebie jeszcze chwilowo na stanowisku zostawimy- powiedział surowo głos- Twoje szczęście, że masz poparcie w diecezji a i z biskupem nie obściskiwałeś się przy lada okazji! 

Chwilę później ruszyła kadrowa karuzela w derekcji. Bo co jak co, ale tylko dzięki tej karuzeli TZW gospodarka leśna jakoś się kręci! 

Naczelnik u Romusia

Jak to zwykle w życiu bywa, kiedy toczy się ono trwałym, zrównoważonym i tentegotam trybem, do gry włącza się Szatan. Tak było i tym razem. Akurat Romuś docierał jakiegoś niegramotnego naczelnika z derekcji, tłukąc go kablem od prodiża po pustym (a jakże) łbie, uświadamiając mu, że zgodnie z Ewangelią Jana, nie miałby naczelnik żadnej władzy, gdyby mu jej Romuś nie dał, a nie po to ją mu dał, żeby dręczył podwładnych. Wtedy przyszła wiadomość, że oto sam Naczelnik Państwa, postanowił zapoznać Romusia, o którym słyszał dużo dobrego i to że lubi koty. 

-Kto wpadł na tak kretyński pomysł?!- szambelan wydzierał sobie włosy z głowy- Czy nikt nie pamięta co się stało w Bełchatowie, podczas oficjalnej wizyty dyrektora w elektrowni?! Ledwo zatuszowano incydent z przegryzieniem przez niego kabla najwyższego napięcia!!! Kto zagwarantuje bezpieczeństwo Naczelnikowi?! Przecież rozjuszony Romuś może stłuc go na kwaśne jabłko! Matko Kaina i Abla!  

Było jednak za późno na lamenty. Najważniejsze czynniki zadecydowały, że audiencja odbędzie się i koniec. Widmo upadku stanęło przed oczami szambelana. 

-Co z Naczelnym Edukatorem?!- dopytywał się dział edukacji przyrodniczej tudzież i leśnej- Wymienić w nim słomę?! 

-Zostawcie jak jest! – machnął ręką szambelan- Gorzej śmierdzieć już nie będzie! Zanadto wysechł! Ucharakteryzujcie go tylko jakoś, żeby wyglądał na jak najbardziej żywego podczas spotkania! 

Przyjechał nawet minister, który uczulał Romusia, żeby przy Naczelniku unikał tych straszliwych krzyków, od których truchlały serca nawet najodważniejszym sprzątaczkom w derekcji. 

-Romuś! – mówił minister- Kuźwa twoja frankfurcka! Przy Naczelniku nie gryź żadnych kabli! Niczego nie żuj i nie rzucaj! Przypomnij sobie swoją pierwszą komunię, jak grzecznie stałeś! Tak masz stać! Tu chodzi o naszą pozycję, ale i cały kraj! 

Romuś pamiętał, że podczas pierwszej komunii wydawało się, że był grzeczny, ponieważ przywiązano go do ławki i tylko dlatego nie ugryzł księdza w rękę, choć wyrwał mu całkiem niezły kawał ornatu z pleców. 

Wszyscy się bali, ponieważ co jak co, ale Romuś był tak niestabilny, jak reaktor jądrowy, kiedy przestać go schładzać. 

Szambelan najbardziej się obawiał, że Romuś w pierwszych chwilach spotkania zostanie zastrzelony przez ochronę Naczelnika. Oczywiście nie dlatego, że bał się o niego jako o człowieka, ale jako typowy dworak, który bez protekcji dotychczasowego pana, kończy gdzieś karierę na podrzędnym stanowisku w mało znaczącej derekcji. 

Nadszedł dzień wizyty. Resztę pracowników przegnano precz. Zawsze im mniej świadków ewentualnego skandalu, tym lepiej. 

Naczelnik został zaprowadzony do gabinetu Romusia, gdzie został należycie przywitany. Romuś wytrzeszczał oczy i gryzł pięść. Widać było, że najchętniej rzuciłby się na kogoś i rozszarpałby gardło. 

-To ty jesteś ten słynny Romuś? – powiedział Naczelnik- Dużo o tobie dobrego słyszałem! Wszyscy cię chwalą! Nie patyczkujesz się bracie! Słyszałem, że tu u ciebie dyscyplina, a nie żadna zasrana demokracja! Ho ho! Takich nam trzeba! Ponoć masz tu kota?! 

-O tu jest Ekscelencjo- usłużnie wskazał Naczelnego Edukatora szambelan, cierpnąc jednocześnie na myśl o reakcji gościa, albowiem kocie truchło wyglądało ostatnimi czasy niezwykle nędznie. Zwłaszcza łeb przymocowany trytytkami do korpusu. 

-Kici! Kici! Ale odkarmiony! Musimy go tam z moim skojarzyć! To będą piękne szczeniaki! – zawołał Naczelnik- Romuś! Ty jesteś odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu! Zastąpisz ty tego durnia, który jest ministrem! Niech on idzie do jakiej spółki skarbu państwowego w czorty! Niech nam dupy nie zawraca! Zgadzasz się Romuś? 

Romuś odparł przez szambelana, tłumaczącego jego mowę pełną charkotów i zgrzytania: 

-Co mam się nie zgodzić Naczelniku? Ja i prezydentem bym mógł być, a nawet kosmonautą! Jak to mówi mój wielki mentor leśniczy Zdzisiu – to dla mnie jeden chuj! 

I tak Romuś został szefem ministerstwa. Cała zaś derekcja jeneralna oszalała z radości. Albowiem nie masz w TZW gospodarce leśnej większego szczęścia, kiedy ktoś taki jak Romuś, awansuje i idzie w diabły.  

Z pism stażysty Ottokara

Wyjątki z korespondencji stażysty w leśnictwie Krużganki Ottokara Sęp-Zgnilskiego z rozmaitymi instytucjami: 

“[…] …nadmieniam, że leśniczy jest zwolennikiem partii opozycyjnych i jak się wyraził: “Głosowałbym na komunistów, gdyby tacy w kraju mieli prawdziwą partię!” (sic!). Szydzi z Rządu, wyraża się niepochlebnie o Panu Prezydencie, popierał Strajk Kobiet i jak się wydaje jest zwolennikiem aborcji eugenicznej.[…]”. 

“[…] …w/w leśniczy, traktuje swojego stażystę obcesowo, nazywa go “idiotą”, “tępym łbem syryjskim”, “głupszą wersją głupszej z sióstr Godlewskich”, a wszystko to unikając bezpośredniego zwracania się do w/w stażysty Ottokara Sęp-Zgnilskiego, którego oddanie i poświęcenie dla TZW gospodarki leśnej jest już legendarne na terenie całej regionalnej dyrekcji. […]”. 

“[…] …wówczas obywatel M. wręczył leśniczemu korzyść majątkową w postaci butelki wódki, którą leśniczy ukrył w prywatnym samochodzie osobowym, używanym do celów służbowych. Jak wykazało przeprowadzone przeze mnie wnikliwe dochodzenie, wódka ta została spożyta w godzinach pracy przez w/w leśniczego i podleśniczego w kancelarii leśnictwa, gdzie wisi godło państwowe. […]”. 

“[…] …na sugestię stażysty Ottokara Sępa-Zgnilskiego, aby odkrytą przez niego na terenie oddziału 226 b, c, d bimbrownię natychmiast ujawnić służbom celno-skarbowym oraz miejscowemu posterunkowi policji, leśniczy nazwał go “rzadkiej klasy durniem i bałwanem o inteligencji wpółzdechłego minoga” i „na chuj tam lazłeś, kto cię tam prosił, ty łbie pusty!”, zapominając, że w/w stażysta nigdy nie szczędził sił dla dobra TZW gospodarki leśnej, poświęca jej swoje najlepsze lata życia, oraz brzydzi się piciem alkoholu, a zwłaszcza produkowanego za pomocą niehigienicznych metod w lesie, nie posiadającego nalepki akcyzowej.[…]” 

“[…] …dziwi fakt utrzymywania na etacie podleśniczego tak wstrętnej persony. W/w podleśniczy ma szereg dewocjonaliów utrzymanych w tęczowej kolorystyce, co samo w sobie jest obrzydliwym bluźnierstwem. Podleśniczy z nieskrywaną niechęcią wypowiada się o wierności małżeńskiej, a jego opowieści o sobotnio-niedzielnych przygodach z udziałem alkoholu i kobiet, sprawiają, że jest to najbardziej zdegenerowana osoba, jaka kiedykolwiek pracowała w lesie, włączając w to nawet najbardziej zdegenerowanych robotników leśnych z okolic Zabłudowa, o których tyle się ostatnio mówiło. Inną kwestią jest to, skąd w/w podleśniczy ma na owe hulanki pieniądze i czy nie jest, aby prawdą, że pokątnie handluje posuszem jałowym i drobnicą. […].”