Dramat w lesie

Dramat teatralny, do odgrywania przed Naradami Gospodarczymi, celem uświadamiania.

 

NARADA

osoby: Nadleśniczy
oraz tłum osobników gorszego sortu, zatrudnionych w nadleśnictwie, fraucymer, dworzanie i paziowie

 
Rzecz dzieje się w dziale technicznym nadleśnictwa, gdzie zgromadzili się pracownicy, celem zwyczajowego knucia spisków, snucia intryg i obmawiania nieobecnych.

 
/Wpada nadleśniczy, rozeźlony do granic, w ręku szpicruta, na głowie wysoka peruka, jego pojawienie wzbudza popłoch i grozę/

 

NADLEŚNICZY:

Czegóż służba nie gotowa?!
Czemuż się po kątach chowa?!
Pasożyty!!! Darmozjady!!!
Dalej! Jazda! Na Naradę!!!

/zaczyna okładać szpicrutą zgromadzonych po łbach; damy z fraucymeru mdleją z przestrachu, spanikowani dworzanie i paziowie w popłochu poszukują swoich peruk i pudeł z pomadami/

Jedna z pań fraucymeru:

Ależ najjaśniejszy panie!
Nie ma dziś narady w planie….

 

NADLEŚNICZY:

/ w prawdziwej furii/

A to wielki mi ambaras!
Nie ma w planie?!! Będzie zaraz!!!

/ tłucze szpicrutą na lewo i prawo/

Nie ma w planie?! No to macie!
Tyle rzeknę w tym temacie:
Że gdy mówię: jest Narada,
Niech nikt przeciw nic nie gada!

/ wali szpicrutą po łbach, perukach, grzbietach, zapędzając towarzystwo do Sali Plenarnej, gdzie rozcierając miejsca boląca, zawodząc z bólu i jęcząc zajmuje miejsca/

NADLEŚNICZY:

/tryumfalnie/
Gniewu wzrosły me pokłady!
Gotów jestem do Narady!!!

/oczy wyłażą mu z orbit, z uszu zaczyna lecieć dym o fetorze siarkowym, zaś z gęby błyskawice/

 

KONIEC

Kiedy nadleśniczemu odbija (się)

Otóż podczas jednej z licznych narad gospodarczych, jakie odbywają się w nadleśnictwach, jak kraj długi i szeroki, pewien leśniczy usłyszał od nadleśnego:

– Panie leśniczy! Przywołuję pana do porządku!

Surowo. Po ojcowsku. Szczęściem obyło się bez pasa skórzanego i sinych pręg na wiadomych, a tylnych częściach leśniczego, choć nie można wykluczyć, że chciałby przejechać nadleśniczy kułakiem po pustym łbie pracownika ( bo jaki, jak nie pusty łeb może on mieć?).

A cóż zrobił ów leśniczy?

Może na krześle bujał się? Toż łatwo krzesło złamać! A może smarkał za głośno, obrażając wykresy i tabele prezentowane na Naradzie? Może natrząsał się i naigrywał z wystąpień poszczególnych prelegentów? Może słów brzydkich używał? Może siorbał kawę za głośno? Może stroił głupie miny do głównej księgowej? Toż zdarzy się, że człowiek spotka się spojrzeniem z główną księgową na Naradzie, to cóż ma i zrobić, jak nie głupią minę? Może wyrżnął w łeb kolegę leśniczego kalendarzem leśnika, bo czasem ludziska właśnie tak się zabawiają!? Może psa przyprowadził i dokarmiał nielegalnie ciasteczkami nadleśnictwa? Może podśpiewywał sprośne pieśni? Może drwił z certyfikatów i instytucji unijnych? Może bluźnił przeciwko Derektorowi i Ministrom?

Nic podobnego.

Leśniczy wyraził swoją wątpliwość, czy harmonogram prac ustalony przez nadleśnictwo ma jakieś realne i wykonalne umocowania.

Mało aorta zstępująca nadleśnemu w drzazgi nie rozpadała się z alteracji!

Już dawno na Kaszubach wiedzą, że w nadleśnictwach nie m żadnych narad gospodarczych, bo nikt tam się nie naradza, nie dyskutuje, nie konfrontuje oczekiwań z życiem i możliwościami. Na Kaszubach, narada to sesja, a nie tam żadne owijanie w bawełnę, że my tu niby mamy taką demokrację, że się we wspólnym gronie „naradzamy”.

Powinno się przemianować narady na „Audiencje gospodarcze” i już nikt nigdy nie miałby żadnych wątpliwości, bo tak, zawsze znajdzie się jakiś niedouczony bałwan, który zdenerwuje nadleśniczego nieodpowiedzialnym słowem!