LGBT. Wróg lasu.

Inżynier nadzoru Mazgaj postanowił się ożenić. Nie był jakoś specjalnie zainteresowany małżeństwami i tego rodzaju maskaradami, ale rozmaitymi kanałami dotarło do niego, że w nadleśnictwie szepcze się coś o nim w związku z LGBT.

Wszyscy zaś wiedzą, że największym wrogiem TZW gospodarki leśnej są: susza, kornik, nadmiernie wykształcone kadry i właśnie LGBT.

Udał się do swego wuja biskupa i przedstawił pokrótce swój plan. Wuj biskup ucieszył się niezwykle, do tego stopnia, że wykonał bez zbędnej zwłoki odpowiednie telefony.

Już następnego ranka do biura nadleśnictwa przyjęto kolejną babę. Mazgaj nie był zadowolony, albowiem baba nieco kulała i miała bielmo na oku, ale wuj biskup kategorycznie oświadczył, że jest dobrze urodzona, ojciec od dziesięcioleci tyra w Derekcji na ważnym stanowisku referenta, matka zaś nie opuszcza żadnej pielgrzymki.

– I pamiętaj, że jedno zmartwienie ci odpada, bo jakbyś jej upilnował gdyby miała chociaż pozór urody?- tłumaczył wuj biskup- Tam w lesie tyle tego jodu w powietrzu, że o moralności nawet nie ma mowy!

Tu Mazgaj przypomniał sobie niemoralne prowadzenie się panny Marysi, która wprawdzie bardziej mu się podobała, ale jak na pracownika leśnictwa, zażywała zbyt wiele substancji psychoaktywnych.

O ślubie dużo by opowiadać, a o weselu jeszcze więcej.

Tyle, że Mazgaj nadmiernie zaufał swej głowie i spożywszy o wiele za dużo wódek, win, koniaków i samogonów, legł pośród barłogu poślubnego bez przytomności.

Panna młoda jednak nie narzekała. Później już, w pracy, uśmiechała się tylko szelmowsko do zastępcy nadleśniczego Romusia, chłopa o posturze byka, sile tajfunu i umysłowości smolika znaczonego.