Na naradzie gospodarczej w nadleśnictwie Garłacze miano z wielką pompą powołać nowego nadleśniczego. Baby biurowe maiły salę tym co miały po łapami: świerkowymi gałązkami, mchami, brzozowymi witkami, ustawiały wałki papierówki grabowej pod ścianami, dla lepszego efektu. Zastępca nadleśniczego, człowiek na wylocie za obściskiwanie się z arcybiskupami, biegał w panice zmieniając polecenia i rozkazy, tusząc, słusznie skądinąd, że dobrze zorganizowane powitanie, pozwoli mu uniknąć fatalnych konsekwencji i będzie mógł służyć nowej władzy z takim samym oddaniem.
Leśnicy siedzieli w sali, czekając na nowego pryncypała cierpliwie i bez dyskutowania, jedynie leśniczy Zdzisio i panna Marysia, pełniąca zaszczytną funkcję leśniczego leśnictwa Mazgaje, wesoło gawędzili na temat ostatnich ruchów kadrowych derekcji jeneralnej, zakazu wycinki i niejasnej przyszłości korporacji. Panna Marysia co i rusz wybuchała śmiechem i pociągała z piersiówki. ‘’Na astmę i kaca’’- tłumaczyła.
Delegacja z derekcji spóźniała się.
Czyż można jednak powiedzieć, że “delegacja z derekcji spóźniała się”? Zwłaszcza na spotkanie z czernią nadleśnictwa?! Wiadomo, że nie ma mowy o żadnym spóźnieniu. Derekcja decyduje o zasadach tyczących zarówno ładu czasowego, jaki i przestrzennego. Wiedząc o tym, leśnicy są w stanie siedzieć w bezruchu wiele godzin, na dowolnej sali.
Wreszcie trąby ogłosiły, że jedzie!
Baby miały zaintonować w naprędce napisaną pieśń powitalna, ale jak to głupie, pouciekały ze strachu, płacząc i rozcierając po gębach wspaniałe makijaże. Tylko Główna Księgowa siedziała niewzruszona, świdrując otoczenie okiem krogulczym.
Kiedy delegacja wchodziła do sali zrobiło się spore zamieszanie: część leśników wstawała, część zaczęła klękać z przyzwyczajenia i wołać “Szczęść boże’’, część zaczęła śpiewać hymn, a panna Marysia dostała ostrego napadu wesołości, albowiem piersiówka była już nieomalże pusta. Dodajmy zresztą, że piersiówka była nieco zmodyfikowana i zawierała przynajmniej 0.7 litra dowolnego płynu.
-Siadać! – wrzasnął jakiś jegomość, zdaje się naczelnik od czegoś tam z derekcji – Cisza! Nie śpiewać!!! To jest wasz nowy nadleśniczy! Będzie tu rządził ręką surową i bezlitosną, aby tą augiaszową stajnię raz na zawsze wyczyścić ze złogów zacofania i prymitywnej gospodarki leśnej, polegającej na zrębach zupełnych i sprzedaży drewna Chińczykom! Dosyć tego! Czego się śmiejesz, ty tam w kącie!?
Zwrócił się do panny Marysi.
Panna Marysia popatrzyła na niego z typową dla niej filuterią.
-Na ty nie jesteśmy, ja z tobą patelni nie ciągała po ulicy. Rękę z kieszeni wyjmij jak do mnie mówisz i masz plamę na mundurze! Dobrze przynajmniej, że nie jest to ten sam sanacyjny gajerek, w którym widziałam cię ostatnio na pielgrzymce!
Naczelnik zbladł. Istotnie, jego pozycja w derekcji była silnie zagrożona i usiłował nadrobić surowością wobec maluczkich w terenie.
-To jest nowy nadleśniczy, pan magister inżynier Roman Biedronko – przedstawił nowego nadleśniczego zmieszany i wściekły- Pilnuj ich tu Romanie, bo to najgorsze nadleśnictwo w całej derekcji, nie wiem jak sobie poradzisz bez zwolnień grupowych, ale ja osobiście byłem za likwidacją tego grajdołu! Do widzenia!
Nowy nadleśniczy uśmiechnął się surowo:
-Nazywam się Roman Biedronko i jestem nowym nadleśniczym…
-Ja ciebie Roman pamiętam! – zabuczała panna Marysia –Toż ty za drag queen robił niedawno! Taka impreza była! Razem my dopalacze wciągali!
-Matko Boska! Maryśka! – wrzasnął nowy nadleśniczy – Ja myślał, że ty w ostrej ciąży po tamtym!
-Mało brakowało! – odpowiedział panna Marysia – Takiej pielgrzymki jak wtedy to już nie będzie!
-Zorganizujemy lepsze! – zawołał nadleśniczy i obwieścił – Spocznijcie siostry i bracia! Będzie dobrze, choć bez wycinek!
-Dwa miesiące mu daję – ziewnął leśniczy Zdzisio – Będzie błagał, żeby go zabrali stąd!