O wyższości Puszczy Knyszyńskiej nad Kampinoską

Niezrównana jest Puszcza Knyszyńska. Niezrównana i wyjątkowa w skali nie tylko kraju, ale i Europy, a nawet całego świata. Można nawet powiedzieć, że to najpiękniejszy obszar leśny w całym Układzie Słonecznym. Wybitny pod względem wartości przyrodniczo-leśnej, którego niepospolitą wartość doceniają nie tylko zwykli ludzie, ale i szereg naukowców zajmujących się problematyką leśną. 

Profesor doktor habilitowany komandor podporucznik Henryk Sacharewicz, słynny białostocki naukowiec, w swoim monumentalnym, dwunastotomowym dziele “Puszcza Knyszyńska” pisze we wstępie: 

[…] Co do tego, że pośród wszystkich puszcz polskich, to właśnie Knyszyńska pełni rolę najważniejszego zbiorowiska leśnego w skali kraju, nie ma żadnych wątpliwości. Na jej obszarze koncentrują się najcenniejsze przyrodniczo elementy świata roślin, a nawet zwierząt. Nie ustępuje ona pod żadnym względem głównej konkurentce do miana Puszczy Polski, słynnej Puszczy Ladzkiej, a nawet przewyższa ją pod każdym względem i każdym aspektem. […] 

Skoro nawet tak wybitny naukowiec, jak nieżyjący już profesor, autor wielu innych dzieł o Puszczy Knyszyńskiej, w tym siedmiotomowego “Historia Puszczy Knyszyńskiej”, człowiek, który poświęcił swoje życie na badaniach i eksploracji jej najdzikszych zakamarków, którego przez wzgląd na dorobek naukowy i charakter nie możemy podejrzewać o stronniczość, twierdził, że przewaga Puszczy Knyszyńskiej nad Kampinoską jest oczywistą, nie mamy prawa uważać inaczej. 

Profesor Sacharewicz w swoim wiekopomnym dziele niejeden raz wspomina o Puszczy Kampinoskiej. Tak na przykład w rozdziale pierwszym, tomu pierwszego, który nosi tytuł “Ubóstwo przyrodnicze Puszczy Kampinoskiej”, gdzie czytamy: […]” (…) …są to politowania godne laski, pełne pokręconych i skrofulicznych sosenek, niemających ni to wartości estetycznej, ni przyrodniczej, zahubione, pełne przypłaszczków, cierpiące od szeliniaków. Wyłącznie takie indywiduum jak Kobendza mogło zauważyć jakiekolwiek walory w tym zrujnowanym i doszczętnie zniszczonym przez plądrowniczą gospodarkę lesie, który tylko w malignie, albo szale dysputy przyrodniczo-leśnej, można nazwać czymś więcej niż “ubolewania godnym zagajnikiem”.” […] 

Pamiętny też jest wywiad profesora, udzielony w latach osiemdziesiątych poczytnemu wówczas czasopismu Przyroda Polska, gdzie zapytany o Puszczę Kampinoską odpowiedział słynnym: “Puszcza Kampinoska? Nie słyszałem o czymś takim.” 

Bajka o drwalu

Dawno, dawno temu, ludzie nie mieli harvesterów i innych wynalazków rodem prosto z piekła. Drzewa byli wycinane piłą. Albo siekierą. Albowiem powiedziane jest w którymś piśmie: “…i nie będziesz drzewa ścinał niczym innym, jak piłą lub siekierą!”. Ludzie jednak mają to do siebie, że nic innego by nie robili, jak łamali zakazy i grzeszyli. Najchętniej grzeszyliby cały dzień i noc całą, a zaraz potem wymyślaliby wynalazki na chwałę Szatanowi. Taka jest bowiem Natura Stworzenia i ludzka natura i nic nie poradzisz. 

Skonstruowali zatem ludziska harvester, żeby jeździł po lesie, hańbił drzewa, huczał beztołkowo, mordował kuny i kukułki, odbierał uczciwym ludziom robotę i spalał takie ilości paliw kopalnych, żeby wszystkich razem, jak najszybciej trafił szlag. 

A ludzie ujrzawszy harvester oszaleli ze szczęścia. Kupowali je na wyprzódki, zadłużali się po uszy, sprzedawali domy i działki, byle tylko kupić taką cudowną maszynę, co to jeździ po lesie, wszystko miażdży, tłamsi i miesza z błotem. 

Ale potem był płacz i zgrzytanie zębami. Komornicy i żyranci. Sprzedawanie nerek i wyjazdy na szparagi. 

Bo taki był plan Szatana! 

 A Xsiąże Ciemności upiekł dwie pieczenie przy jednym ogniu: nie dość, że ludzie potracili dorobki życiowe, popadli w nędzę i ubóstwo, to jeszcze w nadleśnictwach musieli odwołać przetargi na usługi leśne, bo nie było komu pracować za stawki godne miedzianych monet Boratyniego.  

I rozumieli wszyscy, że całe ich nieszczęście spowodowały harvestery i rejestratory, ale było już za późno, bo Szatan odrzwia Piekieł zawarł za nimi. 

Zaś drwal, który przez całe to harvesterowe wariactwo zmuszony był wstąpić na drogę rozpusty, pijaństwa, narkomaństwa i różnych prowidentów, śmiał się ze wszystkich do rozpuku. 

-Ha! Ha! Ha! – śmiał się on. Trzęsła mu się ze śmiechu broda i brzucho. A śmiał się on ze wszystkich równo i głośno. Dostał on bowiem pismo z samej Ubezpieczalni, gdzie sami Orzecznicy-Belzebuby robią, że oto on, Drwal otrzymuje rentę starczą, amen.