Sojusz klupy z ornatem

Jego Ekscelencja siedział w swoim gabinecie niezwykle markotny. Przed nim stał Naczelny Kapelan, zawezwany celem pilnego konsylium.  

-Susza, korniki, ekolodzy!- łapał się za głowę Ekscelencja- Kto za tym wszystkim stoi?! 

-Zły Duch!- odpowiedział szybko i niezwykle rzeczowo kapelan- On to, korzystając z tego, że część pracowników leśnych jest zdemoralizowana ze szczętem, niszczy podstępnie dorobek wielu lat TZW gospodarki leśnej!  

-Cóż mam czynić?!- jęknął Ekscelencja. 

-Kadry i jeszcze raz kadry!- surowo powiedział kapelan- Wypalić żelazem zgniłą tkankę i na ich miejsce mianować nowych, pobożnych, posłusznych, lojalnych, ambitnych, a zwłaszcza takich, którzy byli ongiś ministrantami. Ideałem byłoby zastąpienie tej wykolejonej leśnej menażerii, miejscowym aktywem religijnym, ale proboszczowie i wikarzy mają dość roboty na swojej niwie. Bóg jednak da, że egzamin do wiadomej służby w lesie, zastąpimy obowiązkiem posiadania święceń.  

-Amen!- uradował się Ekscelencja. 

-A na początek zrezygnujmy z tej bluźnierczej formy powitania jaką jest “darz bór”!- kapelan skrzyżował ręce na piersiach- Wszyscy wiemy, że jest to najbardziej bolszewicka i lewacka forma pozdrowienia! Niech leśnicy wszelkich krain mówią do siebie “Daj Bóg”, bo przecie wszystko co mamy, zawdzięczamy nie jakimś tam zagajnikom i kniejom, a wiadomemu Stwórcy! 

-Już piszę bullę!- zapalił się do pomysłu Ekscelencja i zawezwał czym prędzej skrybów. 

Nieomylna Derekcja. Amen.

Nadleśniczy miał zagadkowy wyraz twarzy: 

-Słuchajcie bando niedorajd, która Bóg wie przez jaki przypadek, została pracownikami elitarnej w skali światowej korporacji! Oto Derekcja Jeneralna, oby Pan Bóg dał im tam wszystkim życie długie i szczęśliwe, nadesłała test kompetencyjny, który ma sprawdzić, czy nadajecie się do pracy w tak zaszczytnej służbie!  

Leśnicy, uczestniczący w comiesięcznej tyradzie, którą dla niepoznaki nazwano naradą gospodarczą, otwierali i zamykali usta ze zdziwienia. Zaskoczenie było tak pełne, że nikt nie zdążył dostać biegunki. 

Rozdano testy. 

-I nie ściągać od siebie! – zagroził nadleśniczy- Tych, którzy będą usiłowali rozwiązywać test niesamodzielnie, mam obowiązek wywalenia z roboty na zbitą mordę! Na ich miejsce czeka dziesięciu! Co ja gadam! Stu! I to takich, którzy mogą być szafarzami w każdej parafii! 

Kiedy minęło pierwsze zaskoczenie, leśniczy Zdzisio podniósł rękę: 

-Co to za pytania?! Chyba się ktoś pomylił?! 

-Jakie pytania? – chytrze zapytał nadleśniczy- O które się rozchodzi? 

-A zaraz pierwsze! – denerwował się leśniczy- “Wymień pięć encyklik naszego wielkiego rodaka, papieża Jana Pawła II”. Gdzie ja jestem? W seminarium?! 

-Albo drugie! – zawołała panna Marysia, piastująca funkcję leśniczego leśnictwa Mazgaje- “Co to są nieszpory”. 

-Normalne pytania- wzruszył ramionami nadleśniczy- Każdy prawdziwy leśnik, a już w ogóle katolik, powinien znać na nie odpowiedzi doskonale! 

-Tu jeszcze lepsze! – złapał się za głowę leśniczy- “Podaj datę ogłoszenia dogmatu o nieomylności papieża. Możesz pomylić się o dni pięć!”. Przecież ja nawet nie wiem jak się nasz proboszcz nazywa, a skąd mnie wiedzieć te wszystkie głupstwa… 

-Kto chce pracować w lesie- wysyczał nadleśniczy- Musi mieć wszechstronną wiedzę na każdy temat! A jak przyjdzie jakiś ekolog do kancelarii i zapyta o najważniejsze ustalenia Soboru Watykańskiego Drugiego, to będziecie stać z rozdziawionymi gębami, hę!? Wstyd na cały kraj! A wszystko to położy się cieniem na nieskazitelnej opinii naszej korporacji. 

-To jakaś prowokacja- machnęła ręką panna Marysia- Niech pan nadleśniczy sprawdzi czy to na pewno z derekcji przyszło, bo przecież ani jedno pytanie nie dotyczy Ojca Derektora. Idę o zakład, że to Henio Małanka wysłał i teraz rży w kułak pod zlewnią, żeśmy jak zwykle dali się zrobić w konia na stary numer z pismem z wiadomym nagłówkiem! 

KASTA

-Banda miernot!- zaczął jak zwykle naradę gospodarczą nadleśniczy- Karykatury prawdziwych leśników! Nieudacznicy! Bliżsi pitekantropom! Bezrozumne i bezrefleksyjne zera! Słów nie ma w języku polskim, żeby właściwie nazwać waszą niekompetencję i tępotę! Uwstecznieni ze szczętem! Uch, wy gady!…

-Pohamuj się kolego!- zawołała panna Marysia, piastująca stanowisko leśniczego leśnictwa Mazgaje, osoba urodziwa, a zarazem nad wyraz rozrywkowa, miłośniczka dobrej zabawy i rozmaitych używek- Nie zapominaj do kogo mówisz! Zaraz tu możemy prywatnie pogadać za budynkiem tego oto nadleśnictwa!

Bezczelność tej odzywki zbiła nadleśniczego nieco z pantałyku. Wprawdzie reszta leśników o mało nie wlazła pod stoły ze strachu, ale panna Marysia, jako osoba wybitnie ustosunkowana w derekcji, nic sobie nie robiła z wybuchów złości nadleśnego.
Nadleśniczy spąsowiał na obliczu:
-Nie mam zamiaru prywatnie z panią rozmawiać!
-No to ja chcę wyżej usłyszane przemówienie na piśmie- ziewnęła panna Marysia- Sądziłam, że to prywatna opinia, ale skoro jest to oficjalna przemowa…Mam też nadzieję, że znajdzie się to w protokole z narady…
Nadleśniczy wstał. Złość gotowała się w nim do tego stopnia, że wydawało się, że czerwona gęba, pęknie mu od nadmiaru posoki.
-Część zapisałam…- wyszeptała przerażona protokolantka.
-Dawaj to!- warknął nadleśny wskazując na papiery z notatkami protokolantki i momentalnie, jak ów wielki bohater, bojownik o sprawiedliwość i należyte przestrzeganie prawa, podarł je na dwoje.
-Tu mam wasz protokół!- wrzasnął- Ja tu decyduję co będzie w protokole! Ja! Tylko ja!
Potem podarł jeszcze Instrukcje Ochrony Lasu i Zasady Hodowli Lasu, nazywając je komunistycznymi złogami na zdrowej tkance leśnej, napisane przez tajnych współpracowników, zasiadających w rozmaitych leśnych kastach i mafiach.

Jedyny Demiurg wie, co podarłby jeszcze, gdyby nie zastępca nadleśniczego Romuś, człek nadludzkiej siły, acz intelekcie suszarki do włosów, który w zamieszaniu i przestrachu zaczął wyć i wymachiwać krzesłem, trafiając nadleśnego w głowę.

/zaś zdjęcie pochodzi z samego TVN 24/

Ciężko być starym i mimo wszystko nic nie rozumieć

002Czemu biskupom i arcybiskupom przeszkadza in vitro?  Jeden czort  wie. A może i on siedzi w piekle (czekając na co poniektórych z nich), drapie się po czarnym szatańskim łbie i nic nie rozumie.

Rozbijanie atomów też jest wbrew boskiemu porządkowi. Nie po to trudził się Ojciec Niebieski sześć dni, układał porządek światowy, nie po to tworzył protony, neutrony i inne elektrony, żeby mu ludzie je potem podstępnie rozbijali. Atomy mają ustalony przez Stwórcę porządek i  ich destrukcja, to walka z tym porządkiem. Jakoś żaden z biskupów nie ogłasza z ambony, że który poseł będzie głosował za elektrownią atomową, nie dostanie w kościele komunii, Bóg się go wyrzeknie, a jego podła, czarna dusza powędruje prosto do Piekła (wprawdzie po śmierci dopiero, ale zawsze). U Ruskich większość prądu pochodzi z ichnich elektrowni atomowych, a rząd dusz sprawuje tam Cerkiew Prawosławna, jeszcze bardziej ortodoksyjna i konserwatywna niż Kościół Rzymsko-katolicki. Nie słyszałem, żeby jakiś tam metropolita rzucał klątwy na elektrownie, które rujnują porządek boski. A zatem rażący brak konsekwencji.

A kiedy grzeszne bomby  atomowe wybuchły nad Japonią, to chrześcijanie całego świata cieszyli się, że dzięki nim koniec wojny nastąpił (a żeby jeszcze tak rzucili parę na bolszewików, to dopiero by było radośnie!).

Najbardziej dziwi fakt, że przeciwko in vitro występują biskupi, którzy troskę o przyrost naturalny Polaków, poświęcili dla własnej kariery. Psy ogrodnika. Sami nie mogą mieć dzieci (oficjalnie) to innym też nie dadzą.

Kiedy się słucha tych wszystkich zgorzkniałych starców, człowiek cieplej myśli o eutanazji.

Może gdyby jeden z drugim miał wnuki (nawet z in vitro, a co!) ich starość nie byłaby tak smętna, ponura i bez żadnej nadziei.

Kardynał Terlikowski ma kota. Coraz większego

Tomasz Terlikowski na podstawie posiadanego zwierzęcia, czyli kota orzekł, że zwierzęta nie posiadają duszy, nie posiadają obowiązków, nie mają moralności, że nikt nie czeka na nie w raju z otwartymi rękami. Zatem tak jak ludzie bez chrztu, pójdą do Otchłani (o Otchłani dowiedziałem się na lekcji religii, od mądrego skądinąd księdza proboszcza, który na pytanie, gdzie idą dzieci, które nie są ochrzczone a umierają, odpowiedział, że właśnie tam; tak jest to przerażające ale tylko do czasu inicjacji alkoholowej i pierwszego, świadomego kaca – po nim zmienia się światopogląd).

Wszyscy wiemy, że koty są skryte i nieufne. Rzadko prezentują swoje poglądy polityczne, a co dopiero wyznanie, toteż stwierdzenie, że zwierzęta nie mają duszy, na podstawie kota jest nieuprawnione. Kot prędzej cię podrapie niż się przed tobą otworzy człowieku! Pała z wiadomości weterynaryjnych! A druga pała z teologii, bo na własne oczy widziałem, jak w piśmie „Strażnica”, na pięknym rysunku przedstawiającym raj, wesoło pośród okoliczności przyrody, przechadzali się ludzie, pawie i tygrysy. A tygrys jest kotem!

Co innego pies! Gdybyś miał psa redaktorze Terlikowski, chociażby małego, wiedziałbyś, że pies posiada wszelkie atrybuty istoty świadomej, że o duszy nie wspomnę.

To pies był pierwszą istotą w Kosmosie! Zresztą więcej było psów w Kosmosie niż Polaków, a jakoś nikt nie odmawia nam, w całej zlaicyzowanej Europie, posiadania duszy.

Pies ma każde uczucie wymalowane na mordzie. Odzwierciedlają się na niej wszelkie wyrzuty sumienia. Sam, na własne oczy widziałem jak cierpiał pies (moralnie), który ukradł ze stołu mięso w piątek!

Każdy będzie miał taki raj, jaki sobie wymarzył i w moim będzie akurat całe mnóstwo zwierzątek, pięknych lasów i jezior, będą kuny i łasice i żadnego zaczadzonego ultrakatolika, który całą Wieczność spędzi pośród podobnych sobie smutnych durniów, śpiewając pieśni, od których żałości wyje dusza. Zwłaszcza psia.

Walcie się fanatycy!

Trzeba być niezwykle zakompleksionym gnojkiem, żeby wpaść między bezbronnych ludzi i wystrzelać ich karabinem. We łbie trzeba mieć siano i trociny, a i to żałosnej jakości.

Niektórym islam bardzo zaszkodził. Do tego stopnia, że żadne leczenie, ani elektrowstrząsami, ani hipnozą nie pomoże. Żaden psychiatra nie podjąłby się nawet leczenia.

I co to miało być? Przejaw odwagi bojowników alkajdy? Na to ich stać właśnie. Wpaść znienacka między bezbronnych staruszków i wśród Allahuakbarów strzelać im w głowy. Właśnie za to pójdą do nieba i tam otrzymają mnóstwo baraniny i dziewic.

Nikt was się nie boi radykalni, islamscy fanatycy, a jeśli myślicie, że przez wasze strzelanie mniej będzie karykatur Mahometa i tego idioty kalifa Bagdadiego, to się bardzo mylicie. Będzie ich więcej.

Bo śmiech to zdrowie. Psychiczne.

indeks

Szatańska moc jednego piwa

Kiedyś uczestniczyłem w wypadku drogowym. Duży fiat prowadzony przez pewnego pana, staranował na skrzyżowaniu kilka innych aut, w tym moje. Ów pan, miał problemy żeby opuścić swój pojazd po zdarzeniu, ale nie dlatego że odniósł jakąś szczególną podczas niego kontuzję, ale był po prostu pijany jak bela. Zapytany przez policję czy pił coś w tym dniu, odpowiedział bełkotliwie:

– Jedno piwo.

Jak się okazało po badaniu, piwo miało jakąś szatańską moc, ponieważ pan miał ponad dwa promile. Może jakieś ruskie. To by się nawet zgadzało, bo ostatnio takim piwem została „trafiona” na Ukrainie polska posłanka.

Nic by się nie wydało, gdyby pani posłanka umiała się po piwie zachować. Nie dość, że się spóźniła na samolot, to zrobiła awanturę na ukraińskim lotnisku, żądając wstrzymania lotu, tak żeby mogła swój nasączony jednym piwem organizm, umieścić w samolocie. Niestety dla pani poseł, procedury tego nie przewidują, samolot musi odlecieć o określonej godzinie, bo inaczej wszystko się rypie, mimo bezmierności przestrzeni powietrznej, wszystko ma w ruchu lotniczym określony czas i miejsce, samolotów jest dużo, a czasu mało.

Pani poseł, obrażona na Ukraińców, którym przecież ciężko pomaga w walce z Ruskimi konsumując piwo, musiała polecieć następnego dnia.

A jak tłumaczyła spóźnienie na samolot? To może zdarzyć się każdemu przecież i nie ma w tym nic dziwnego, człowiek budzika nie usłyszy, autobus nie przyjedzie, albo się zepsuje, ale pani poseł powód miała bardziej uroczy, ponieważ konsumpcja jednego piwa przeciągnęła się do rana i tak jakoś, mimo dzielnego „szafiora”, który robił co mógł, posłanka wpadła do hali odlotów po zakończeniu odprawy. No i nie opłaca się według pani poseł kłaść do łóżka, kiedy ma się wstać na samolot przed piątą. Zatem chlała jedno piwo calutka noc, a potem czasu zabrakło żeby zdążyć na aeroplan. To tak jakby dwie godziny się czekało na autobus, na zimnym przystanku i w kluczowym momencie musieć skorzystać z zaplecza, celem opróżnienia pęcherza (wiadomo, że to nieładnie, ale czasem – mus!) i w tym samym momencie autobus, przez któryśmy mało odmrożeń nie dostali, ucieka nam przed samym nosem.

Reprezentantka Narodu, który chełpi się drugą konstytucją na świecie (a takie Pigmeje nadal nie mają!).

Pani poseł ciekawie zresztą tłumaczyła konieczność spożycia piwa: przecież są święta! (rzecz działa się 25 grudnia). Wiadomo, że się cały Adwent czekało, żeby się tego piwa napić! Jak inaczej uczcić Narodziny Dzieciny? Należy wypić pępkowe! I tu się okazało, że Bozia się pogniewała za te opijanie na panią poseł i nadała piwu moc straszną. Już po jednym, straciła ona zdolność przytomnej oceny sytuacji i poczucie, że wszystko co wyrabia, zwłaszcza na lotnisku międzynarodowym inni widzą.

Obecnie pani poseł „rozważa kroki prawne” przeciwko tym, którzy ją szkalują. A rozważaj sobie, składaj pozwy, a nawet mszę zamów, reprezentantko Narodu, żeby tych wszystkich co to widzieli i opisali pokręciło i żeby kołtuna dostali!

gosWiększość pijanych, którzy coś narozrabiali, twierdzą, że wypili 1 (jedno) piwo.

Słowo na niedzielę

Obecnie w Indiach, a dokładnie w mieście GOA odbywa się przerażający spektakl. Na widok publiczny wystawiono zwłoki świętego Francisa Xaviera. Zwłoki jak zwłoki, codziennie się je obecnie pokazuje, ale zwłoki świętego mają ponad czterysta lat i pokazuje się je wyjątkowo rzadko – raz na lat dziesięć. I w tym roku właśnie, każdy kto lubi oglądać przeróżnych Ramzesów i Tutenchamonów, może wybrać się do Indii i pooglądać sobie zasuszone doczesne szczątki świętego jezuity. Trzeba się spieszyć z bukowaniem biletów, ponieważ ta atrakcja będzie trwała jedynie do 4 stycznia, potem ciało się schowa, żeby mogło się poprzewracać w szklanej trumnie.

Po śmierci świętego, jak to u chrześcijan, każdy chciał mieć kawałeczek świętego u siebie. Na szczęście skończyło się tylko na odcięciu prawej ręki i wysłaniu jej do Rzymu, gdzie przechowuje się je w srebrnym relikwiarzu ( co leczy i na jakie schorzenia działa – nie napisano).

Nie wiadomo jak to wytłumaczyć dzieciom. Zabrania się im latać po wsi przebranym za szkieletory i kościotrupy w Haloween, ale kazać im stać w kilometrowych kolejkach, żeby oglądały makabryczną zawartość szklanej trumny jest już w porządku. Zgodnie z zasadą Kalego – „Jak nas straszyć to niedobrze. Jak my straszyć to bardzo, bardzo dobrze!”. Nawet dynia jest mniej straszna niż mumia świętego Franciszka, a przecież wszyscy wiedzą, że nie ma straszniejszego warzywa niż dynia (poza tym zapewnia bezpośrednią łączność z Szatanem).

mumia-crop

Dynia nie jest tak przerażająca.

Losowanie jako najwyższa forma demokracji

Najgłupsze w tych wyborach jest to, że trzeba głosować na konkretnego człowieka. I to w dodatku tylko na takiego, jakiego umyślił sobie wystawić w wyborach Najjaśniejszy Pan Prezes lub Jej Ekscelencja Przewodnicząca. To tak jakbym poszedł do sklepu, gdzie sklepowa Bronia, pozwoliłaby mi wybierać spomiędzy dwóch czerstwych bułeczek. To już lepiej niech sklepowa sama wrzuci do torby co potrzeba. Powinno się głosować na partię. Już potem prezes czy inna persona, będzie wiedział kogo na stołku posadzić. Mniej byłoby zamieszania z kampanią wyborczą. Po co tyle twarzy na plakatach? Wystarczy jedna gęba szefa partii, jedno hasło. Nikt by się nie ośmieszał produkując swoje filmiki wyborcze. Ludzie by nie głupieli. Karta do głosowania byłaby bez nazwisk, tylko same partie. Obliczanie głosów byłoby banalnie proste, nawet dla Polaków. PIS tyle, PO tyle, PSL tyle i tyle, wszystko w porządku alfabetycznym, prosto i sprawnie. Pomyliłby się tylko idiota. Głosy oddane na partie szybko przeliczane byłby na mandaty. Szef partii siadałby przy stoliku i w elegancki sposób decydował kto może być radnym, posłem, senatorem.

Głosowanie na prezydentów i burmistrzów to też głupota. Powinno być losowanie jako najwyższa forma demokracji. Jest to metoda sprawiedliwa, która nikogo nie faworyzuje, nikogo nie krzywdzi, takie LOTTO od lat stosuje losowanie i nikt się tam nie skarży, że kogoś w totolotku oszukano.

Chińczyki trzymają się mocno!

Jest rzecz na świecie, której Chińczycy przy całym swoim geniuszu do kopiowania, nie potrafią skopiować za cholerę. Jest to kość słoniowa, pochodząca z ciosów słoni afrykańskich. Łatwiej uszyć bluzkę, przerobić na niej napis na Vesrace, czy buty pod marką Dadisa z odpowiednim logo, ale słoń jest jeszcze dopóki co, dla chińskich inżynierów wyzwaniem (spokojna głowa, podrobią w końcu i słonia).

Kość słoniowa jest Chińczykowi, tak jak Łaska Pańska do zbawienia – niezbędna. Bez kości źle sypia, ma słaby apetyt, życie zawodowe to dno, a sypialniane porażki to prawdziwy dramat. Żadna Chinka nie chce sypiać z facetem, który nie ma porządnej kości słoniowej. Dlatego obywatele najludniejszego państwa świata, masowo przemierzają Afrykę, w poszukiwaniu choćby kawałka tego deficytowego towaru. Oczywiście z przeróżnym skutkiem, ponieważ handel tym towarem jest powszechnie zakazany. Stu pięćdziesięciu Chińczyków  zostało uwięzionych w Afryce w zeszłym roku, w związku z handlem kością słoniową. Kto widział w tv kilka miast czy wsi na Czarnym Lądzie, może sobie wyobrazić tamtejsze więzienie, pobyt w nim przyjemnością to na pewno nie jest, więc trzeba stwierdzić, że determinacja rodaków Bruce Lee jest ogromna.

Wiadomo – ciosów nie wyrywa się słoniom żywym. Nie czeka się też aż same zdechną ze starości, toteż afrykańscy kłusownicy, mordują słonie, ku uciesze chińskich handlarzy i klientów. Kiedy pierwszy etap procederu zakończy się sukcesem, słoń leży zaciukany, ciosy ma wyrwane, następuje drugi. Znacznie gorszy. Należy kość słoniową dostarczyć do Chin, a nie jest to wcale łatwe, ponieważ cały czas jakieś kanalie pilnują żeby handel kością się nie odbywał. Okazało się jednak, że i na to jest rada, ponieważ prezydent Chin, uwaga, jest CHIŃCZYKIEM! On zapewne też potrzebuje kości słoniowej! Prezydent Chin dysponuje podczas podróży zagranicznych samolotem i to nie jakimś małym, jak nasz prezydent, ale porządnym jumbo-jetem. Jumbo – jet, jak sama nazwa wskazuje, służy również do przewozu słoni, a właściwie ich cennych fragmentów, w postaci wyrwanych ciosów. Poza tym samolotu prezydenta żadna swołocz nie będzie sprawdzała. Pomysłowi Chińczycy do spółki z żądnymi grosza Afrykańczykami, umyślili sobie wykorzystać prezydencki samolot do przewozów cargo.

Sprawa się wydała przy okazji zeszłorocznej wizyty chińskiego prezydenta Xi w Tanzanii. Tam właśnie napakowano do luków bagażowych słoniowego dobra, nie bacząc na nadbagaż. Były tego tony. Nawet Wizzair by tyle nie zabrał, a przecież wozi Polaków, którzy powoli wywożą Polskę w bagażu rejestrowym. Oczywiście wszyscy zaprzeczają, choć Brytyjczycy ze środowiskowej agencji śledczej (czy jakoś tak) mają niezbite nagrania i dowody.

Zastanawiam się, czego napakowano do prezydenckiego samolotu z okazji wizyty przywódcy Chin w Polsce. Może napakowali mu tam żubrów? Wprawdzie nie słyszałem o działaniu żubrzego szkieletu na podniesienie sprawności seksualnej u Słowian (lepiej się nachlać piwa i wódki, wprawdzie efekt poniżej pasa jest słaby, ale gadka lepsza), ale Chińczycy mają pewnie inny metabolizm i może po zjedzeniu sproszkowanego żebra Króla Puszczy, są w łóżku jak ruskie buldożery? Niezmordowani?

Chińska medycyna nieraz zadziwiła świat. Tylko dlaczego nie sprawia, że ludzie stają się mądrzejsi?