Polska święta Greta od Lasów

Henio Małanka, najwybitniejszy ekolog na wschód od Wisły, stał pod zlewnią mleka i jak zwykle postponował Lasy, a w szczególności TZW gospodarkę leśną. Ostatnimi czasy grono jego słuchaczy i wyznawców dosyć wzrosło, albowiem spora część wsi Krużganki zdywersyfikowała źródła opału i zamiast drewna u leśniczego Zdzisia, kupowała tani, ruski węgiel, uniezależniając się od kapryśnego leśnika.

– Oto od dziesięcioleci niszczą polską przyrodę! To prawdziwy cud, że posiadamy jej jeszcze jakieś skrawki, które przetrwały bezlitosną walkę z tą nienasyconą machiną, której obca jest wszelka przyrodnicza empatia! Mafijna organizacja, której celem jest napchanie sobie kabzy, kosztem sosen, świerków, jeleni i podgrzybków! Nawet tego nie ukrywają trocinoroby! Weźmy chociażby ich podły, acz nieformalny hymn, którego jedna zwrotka otwarcie mówi:

„ Leśnik nie sieje, leśnik nie orze,

Wysokie sosny to jego zboże!”.

Przyznają się, że pasożytują na lesie, eksploatując go jak pijawki, spijając śmietankę, zajmując się jedynie rozbijaniem koszmarnie drogich terenówek na leśnych szutrach! I obnoszą się tym, podśpiewując pogardliwie podczas hulanek finansowanych przy pomocy środków pochodzących z grabieży Matki Natury!

– I co robimy?- zapytał podleśniczy- Damy się tak obrażać?!

– Czekamy do słowa „skurwysyny” i spuszczam Szarika- odpowiedział leśniczy Zdzisio.

Szarik, bestia rodem z piekła, mieszaniec charta afgańskiego z wyżłem, wyszkolony do walki w wszelką zieloną myślą, miotał się tymczasem za płotem, tocząc z pianę pyska.

– Jak śmiecie niszczyć nasze dziedzictwo!!!- Małanka zaczął krzyczeć, wygrażając w stronę leśniczówki- Pozbawiliście mnie dzieciństwa pośród starodrzewu, które wycięły wasze świętokradcze łapska! Wy skurwysyny!

Leśniczy Zdzisio wyszedł na ganek leśniczówki. Część zwolenników Nowoczesnej Myśli Ekologicznej pierzchła momentalnie.

– Ty Małanka! Mordy nie piłuj!- zagrzmiał leśniczy- Tu nie ONZ! Psa spuszczam!

– Ha! Ha! Ha!- śmiał się podleśniczy, obserwując jak polska Greta Thunberg szybko potrafi wleźć na jesiona wyniosłego.

– Ty się tak nie śmiej!- poważnie powiedział leśniczy Zdzisio- Bo zobaczysz, że idzie takie Nowe, że ów Henio Małanka obecnie przez nas szczuty i pogardzany zostanie kiedyś Derektorem Jeneralnym Lasów, a wtedy nam biada!

Hejt w lesie

– Afera Piebiaka – powiedział leśniczy Zdzisio, popijając najświętszą kancelaryjną kawę- Pokazuje, że my zawsze i z wszystkim jesteśmy do tyłu, jako organizacja. Dawnośmy powinni mieć takich hejterów i opluwać kogo się da.

– A po co?- zdziwił się podleśniczy.

– Prewencyjnie- odparł leśniczy- Zawczasu błota poprzyklejać osobnikom, to później ich wiarygodność maleje. I kiedy chcą opluwać najświętsze dogmaty i fundamenty TZW gospodarki leśnej, wstyd im nie pozwala na zbyt ekstrawaganckie wyskoki.

– Wstrętne- powiedział podleśniczy- Aż dziwne, że komuś kto codziennie obcuje z naturą, takie pomysły do głowy przychodzą!

– Wstrętne- zgodził się leśniczy Zdzisio- Ale diablo skuteczne.

– A co ty byś na Bohdana Adama napisał, mądralo?- zapytał chytrze podleśniczy.

– Eee – machnął ręką leśniczy Zdzisio- Akurat ten wystarczy, że się na wizji pokaże. Nawet odzywać się nie musi. Już jest zdyskredytowany.

– A dajmy z grubszej rury! Co byś napisał na Wajraka?

– Proste! Trza by do znudzenia pisać, że alimentów nie płaci!

– A musi?!- zdziwił się podleśniczy.

– Kogo to interesuje! Prawda jest taka, że nie płaci żadnych alimentów i już! Każdy kto by go słuchał, wyobrażał by sobie te głodne dzieci, których uzasadnionych potrzeb nie zaspokaja finansowo! I cała żubrzo-puszczańska narracja ległaby w gruzach!

– Jaki ty, kuźwa twoja mać, mądry!- odezwała się zza ściany małżonka leśniczego, rosła i postawna Kaszubka- Jeszcze z rok w tej kancelarii przed monitorem posiedzisz, jak nic derektorem cię zrobią!

 

Wróżka od gospodarki leśnej

Inżynier nadzoru Mazgaj był zdesperowany. Pomimo wuja biskupa, który winien być rękojmią „awansu błyskawicznego”, który bardziej przypomina spływ piroklastyczny, aniżeli ścieżkę rozwoju zawodowego, jego kariera utknęła na mieliźnie.

Postanowił nareszcie udać się do wróżki, aby nareszcie się przekonać, czy jego kadrowe marzenia spełnią się nieco szybciej.

Wróżka urzędowała w starym drewnianym domu, którego sam wygląd napawał Mazgaja niepokojem i strachem. Czegóż jednak nie robi się dla kariery! Nieco wystraszony nacisnął dzwonek i czekał na pojawienie się wróżki.

Ta pojawiła się nieomal natychmiast.

– Wróżka Tamara- przedstawiła się – Czego sobie życzy?

– Wróżbę na temat pracy- wyjąkał Mazgaj.

– Wchodzi – wróżka wskazała ciemny przedpokój zapraszającym gestem.

Mazgaj przełknął ślinę i wlazł do środka.

– Butów nie zdejmuje- odezwała się wróżka Tamara- Kot gdzieś nasrał, ścierwo, a w tych ciemnościach znaleźć nie mogę!

Po przejściu ciemnego przedpokoju, znaleźli się w jeszcze ciemniejszej klitce, gdzie na stoliku, przy pełgającej świeczce, stała szklana kula i o zgrozo, ludzka czaszka.

– To czego chce dowiedzieć się?- zapytała wróżka kiedy zajęli miejsca przy stoliku.

– Czy szybko zostanę nadleśniczym?- odezwał się cienkim głosikiem inżynier nadzoru.

– Kim?- zapytała zdziwiona wróżka- A kto to taki?

– To jedna z najważniejszych funkcji TZW gospodarki leśnej!- Mazgaj czuł się nieco obrażony.

– A to wy Puszczę Białowieszczańską rąbiecie bez opamiętania!- ziewnęła Tamara – Poczeka, zaraz karty porozkładam ja.

Wróżka przekładała kart z jednej kupki na drugą, mruczała jakieś niezrozumiałe słowa, spoglądała groźnie na Mazgaja i w końcu odezwała się szeptem:

– Widzę, że wrogów ma!

– Jak to inżynier nadzoru!- odparł Mazgaj.

– Wrogów pełno, a przyjaciela żadnego. Wrogowie knują! Oj knują! Najbardziej knuje dwójka ludzi! Wystrzega się ich!

– To ten przeklęty leśniczy Zdzisio z panną Marysią!- zawołał w podnieceniu Mazgaj! To na pewno oni!

– A czy sam jest zwolennikiem Dobrej Zamiany?- zapytała chytrze wróżka.

– Oczywiście! Podobnie jak cała rodzina! A zwłaszcza wuj biskup!

– Wuja biskupa ma?- wróżka wydawała się zaskoczona- I na awans czeka?!

– Układ sił w naszym nadleśnictwie jest nad wyraz niekorzystny- tłumaczył Mazgaj- Wszyscy mają gdzieś jakieś plecy i koneksje. Niektórzy ponoć w samym Watykanie! Dlatego chcę się dowiedzieć czy nareszcie obejmę stanowisko nadleśniczego, bo ileż można do diabła czekać!?

Wróżka Tamara przetasowała karty:

– Co się odwlecze to nie uciecze. Musi być cierpliwy. Najpierw nastąpi upadek, ale potem zostanie najważniejszym człowiekiem w całym lesie!

– Derektorem jeneralnym?- wyszeptał Mazgaj z wybałuszonymi oczami- Wiedziałem! Zawsze to wiedziałem! Wtedy ich wszystkich załatwię! Ha!

– Sto złotych da!- ziewnęła wróżka.

Od tej pory, inżynier nadzoru Mazgaj chodził do wróżki co tydzień. Pod jej wpływem zaczął pisać zarządzenia, jakie wyda jako derektor, a nawet nowy projekt Ustawy o Lasach. Zaś jego oczkiem w głowie, była lista proskrypcyjna, na której umieszczał wszelkich wrogów, z którymi miał zamiar rozprawić się po tym, jak zostanie derektorem.